Anthony Joshua (19-0, 19 KO) udowodnił, że jest wielkim mistrzem, a poza mięśniami i warunkami fizycznymi ma również wielkie serce do walki, lecz... na wszelki wypadek po jego stronie byli też sędziowie.
Anglik dał kapitalny spektakl dziewięćdziesięciu tysiącom swoich kibiców. Wygrał w wielkim stylu, wracając po nokdaunie i wyraźnym kryzysie kondycyjnym. I chwała mu za to. Ale po dziesięciu rundach nie miał raczej prawa prowadzić na kartach. A prowadził...
Tylko Steve Weisfeld punktował do tego czasu 95:93 na korzyść Ukraińca. Nelson Vazquez widział już przewagę Joshuy 93:95, a Don Trella nawet 93:96. Tak więc nawet gdyby Kliczko wygrał ostatnie dwie rundy - bez nokdaunów i ostrzeżeń, to i tak doprowadziłby jedynie do remisu.
Na szczęście potencjalne kontrowersje Joshua rozwiał sam, za pomocą swoich pięści. Brawo.