WŁADIMIR KLICZKO: NIE BYŁEM W TAKIEJ SYTUACJI OD WALKI Z PETEREM

Redakcja, Informacja prasowa

2017-04-24

- Bukmacherzy stawiają na mojego rywala, nie bronię już tytułów ani nie ścigam się więcej z rekordem Joe Louisa. To wszystko sprawia, że czuję się bardziej komfortowo niż w poprzednich walkach - przekonuje Władimir Kliczko (64-4, 53 KO), który w najbliższą sobotę w jednej z najbardziej interesujących potyczek wagi ciężkiej ostatnich lat spotka się z Anthonym Joshuą (18-0, 18 KO), swoim naturalnym następcą na tronie wszechwag.

- Chcę nie tylko wygrać, ale również zadowolić innym swoim boksem. Chcę wyglądać spektakularnie. Prawda jest taka, że cała presja spoczywa wyłącznie na moim rywalu. To on ma zostać zunifikowanym mistrzem i to on ma mnie znokautować, co zresztą obiecuje zrobić. To on ma zostać miliarderem, tylko żeby do tego doszło, najpierw musi mnie pokonać, najlepiej przez nokaut. Wystąpi też przed wielką publicznością, swoimi kibicami, a to wszystko złożone do kupy sprawia, że na Joshui spoczywa ogromna presja. Ja podchodzę do tego pojedynku jako ten, który ma przegrać, a o rekordzie Louisa też już nie myślę. Koncentruję się tylko na sobie, a Joshua musi sprostać oczekiwaniom wielu ludzi - uważa Ukrainiec.

- Moją obsesją jest zwycięstwo i odzyskanie tytułu, lecz mało kto wierzy, że mnie na to stać. Po raz ostatni występowałem w takiej roli, gdy wychodziłem do pierwszej walki z Samuelem Peterem. Wtedy też nikt na mnie nie stawiał. Peter był niepokonany, nokautował rywali, a przecież Joshua ma również nigeryjskie korzenie, tak jak Peter. Promotor Petera nazywał mnie wtedy "dead man walking". Uwielbiam tego typu wyzwania - nie ukrywa Kliczko.

TRENER JOSHUY: RZĄDY KLICZKI DOBIEGŁY KOŃCA >>>

- Najważniejsze, to mieć odpowiednią motywację, a mi takiej motywacji do ciężkiej pracy teraz na pewno nie brakowało. Ze zdrowiem też jest wszystko w porządku i mam nadzieję, że jeszcze parę lat kariery mi zostało - dodał Władimir.