MICHAŁ BAŃBUŁA: JADĘ SPRAWIĆ KOLEJNĄ NIESPODZIANKĘ

Redakcja, Informacja prasowa

2017-04-20

W 2015 roku Nikolajs Grisunins został Wicemistrzem Europy po półfinałowej porażce z Igorem Jakubowskim. W tę sobotę Łotysz spotka się w Rydze na gali zawodowej z innym Polakiem, Michałem Bańbułą. - Jadę na Łotwę sprawić kolejną niespodziankę - mówi podopieczny trenera Dariusza Snarskiego.

Mieszkający w Będzinie Michał ma mocno ujemny rekord 11-26-4, ale aż czterdzieści z tych walk stoczył na Wyspach Brytyjskich. Kiedy bliżej się przyjrzeć jego występom łatwo zauważyć perełki w postaci zwycięstwa z byłym championem WBU Tonym Oakeyem i remisu z brązowym medalistą Igrzysk Olimpijskich w Pekinie Tonym Jeffriesem.

- Szczególnie ważny był sukces na gali w Portsmouth, czyli rodzinnym mieście Oakeya. Wracał na swój ring po porażce o pas mistrza Anglii i koniecznie chciał się pokazać swoim kibicom i awansować do najlepszej piątki w Anglii w wadze półciężkiej. Tymczasem ja pokrzyżowałem jego plany. Po tej walce skończył karierę... A Jeffries po remisie ze mną stoczył jeszcze dwa pojedynki, doznał kontuzji i też zakończył zawodową karierę. Więc można powiedzieć, że przyłożyłem swoją rękę do ich rozbratu z pięściarstwem - powiedział Bańbuła.

Po długiej przerwie w 2016 roku polski bokser podpisał kontrakt z grupą EKTO Boxing Production. Niecały rok temu pokonał na gali w Siemiatyczach na punkty Białorusina Ihara Karaweła.

- Miał walczyć też we wrześniu na kolejnej gali Tiger Speed Boxing Night, lecz doznał kontuzji. To zawodnik twardy i charakterny, o dużym doświadczeniu, które zdobył na ringu brytyjskim, a to jest bardzo ważne. Obejrzałem jego walki, potarczowałem go i postanowiłem dać szansę Michałowi. Może nie ma nokautującego uderzenia, ale jego styl jest bardzo męczący dla przeciwników - mówi trener i promotor Dariusz Snarski.

W Anglii Michał boksował w wadze półciężkiej, a obecnie będzie walczył w junior ciężkiej. Żałuje, że miał aż pięcioletnią przerwę w boksowaniu. Powodem był pozytywny wynik testu antydopingowego. W okresie karencji trenował brazylijskie ju-jitsu i MMA.

- Kariera różnie się układała, a na jej przebieg wpływ miały też kontuzje kolan. Miałem kiedyś operację, a w poprzednim roku doszedł kolejny uraz, który wykluczył mnie na pewien czas z treningów. Ale jest już dobrze i spokojnie w Będzinie, Dąbrowie Górniczej i Sosnowcu mogłem potrenować do walki z Łotyszem. Najbardziej brakowało mi sparingów z mańkutami takimi jak Nikolajs Grisunins. Wczorajszy był pierwszym po prawie 10 latach z zawodnikiem leworęcznym - mówi 36-letni pięściarz.

Podopieczny trenera Snarskiego jedzie na Łotwę z przekonaniem, że stać go na sprawienie kolejnej niespodzianki. Jego rywal to amatorski Wicemistrz Europy z 2015 roku, który na zawodowych ringach wygrał wszystkie cztery walki, w tym dwie przed czasem. Za każdym razem walczy u siebie w Rydze.

- Pojedynek został zakontraktowany na sześć rund w limicie umownym -92kg. Nie miałem problem z jego osiągnięciem, choć jeszcze na początku tego roku ważyłem ponad sto kilogramów. Widziałem walkę tego Łotysza z Igorem Jakubowskim. Polak od początku miał przewagę i łatwo wygrał. Ja też postaram się zwyciężyć, mimo że miałem długą przerwę w boksowaniu z mańkutami. Jadę po wygraną, taki jest mój cel, choć na pewno rdza ze mnie jeszcze zeszła. Wiadomo, że mistrzem świata nie będę, ale parę niespodzianek jeszcze mogę sprawić - dodał Bańbuła.