KLICZKO JAK MOUNT EVEREST. 'INNYCH NIE MA, A JA CIĄGLE TU JESTEM'

Redakcja, dpa

2017-04-08

Władimir Kliczko (64-4, 53 KO) zapewnia, że nie ma kompleksów z powodu poniesionej w listopadzie 2015 roku porażki z Tysonem Furym (25-0, 18 KO).

- Lubię to obrazować w następujący sposób. Mount Everest to najwyższy szczyt na świecie. Zdarzają się dni, że ludzie go zdobywają. Ale szybko muszą schodzić, bo inaczej nie zdołają przetrwać. Czy góra została zdobyta? Nie, ona nadal tam jest. Tak samo ze mną. Czterech rywali zdołało mnie pokonać na przestrzeni 68 walk. Ale już ich tutaj nie ma, a ja ciągle jestem - mówi "Dr Stalowy Młot".

Wielu pod znakiem zapytania stawia jednak formę, w jakiej Ukrainiec będzie 29 kwietnia, kiedy po długiej absencji wróci na ring i od razu zmierzy się z młodym i niezwykle silnym Anthonym Joshuą (18-0, 18 KO).

- Mogę rozwiać te wątpliwości jedynie za pomocą czynów. Gdybym miał odpowiadać werbalnie, powiedziałbym: jasne, że dam radę, bo przecież mogę wszystko - stwierdził sam zainteresowany.

Joshua i Kliczko będą walczyć w obecności ponad 90 tys. kibiców na stadionie Wembley w Londynie. W stawce hitowej potyczki znajdą się pasy IBF, WBA Super oraz IBO w kategorii ciężkiej.