ANDRADE ODEBRAŁ TYTUŁ CULCAYOWI

Redakcja, Informacja własna

2017-03-12

W głównej walce wieczoru w Ludwigshafen Demetrius Andrade (24-0, 16 KO) pokonał po trudnym, taktycznym boju Jacka Culcaya (22-2, 11 KO), odbierając mu tytuł "regularnego" mistrza świata kategorii junior średniej federacji WBA.

Od początku między linami oglądaliśmy bokserskie szachy. Dużo niższy Niemiec za podwójną gardą wpadał w rywala, starał się stanąć jak najbliżej, a wtedy atakował krótkimi hakami i sierpami. Z kolei Amerykanin polował długim lewym krzyżowym. Szału jednak nie było, bo gdy naprzeciw siebie stanie dwóch dobrych, równorzędnych zawodników, czasem pojedynek bywa mało interesujący. Dopiero w drugiej połowie trzeciej rundy - po przypadkowym zderzeniu głowami, doszło do poważniejszego spięcia i dłuższej wymiany. Wydawało się, że potyczka toczy się na warunkach Culcaya. I nie chodzi o to, że on miał przewagę, bo takowej nikt nie osiągnął, tylko to on narzucał sposób, w jaki toczył się bój. Tak oto wyższy o głowę Andrade - zamiast boksować z daleka, wdawał się w krótkie wymiany z bliska. Czystych ciosów było jak na lekarstwo.

Na początku szóstego starcia Andrade po niecelnym lewym poprawił mocnym prawym sierpowym. Culcay jednak przyjął to bez zmrużenia oka, a tuż przed przerwę odpowiedział swoim bezpośrednim prawym. W siódmej odsłonie Amerykanin stracił zupełnie rytm, wycofał się, licząc na jedno mocne uderzenie, oddając inicjatywę championowi. Culcay natomiast atakował rozważnie, robił to ostrożnie, zaczynając każdą akcję zza szczelnej gardy.

Kolejne minuty wyglądały podobnie. Andrade bił mocniej, za to rzadziej, natomiast Culcay zbierał punkciki mniej niebezpiecznymi akcjami. Wygrywała konsekwencja narzucana przez Ulli Wegnera w narożniku. Culcay, jeden z nielicznych niemieckich artystów szermierki na pięści, tym razem boksował niczym Marco Huck. Ale przynosiło to efekty.

Pretendent znów trafił w dziesiątej rundzie, lecz nie ponowił akcji i nie przyniosło to większych korzyści. Mimo wszystko była to jedna z lepszych rund w jego wykonaniu. Kibice zobaczyli w końcu trochę ciekawszy spektakl w jedenastym starciu. Obaj trafili po kilka razy, co zapowiadało ciekawy finisz. Mocniej bił Andrade, więc i ta odsłona raczej powinna pójść w jego stronę.

W samej końcówce obaj weszli w otwartą wymianę. Szkoda tylko, że tak późno... Gdy zabrzmiał ostatni gong, jeden i drugi podnieśli ręce do góry na znak tryumfu. A jak widzieli to sędziowie? Byli niejednomyślni - 116:112 Andrade, 115:113 Culcay i 116:112, ostatecznie na korzyść Amerykanina.