WILDER O AWANTURZE W HOTELU: STRACIŁEM PANOWANIE NAD SOBĄ

Redakcja, Instagram

2017-02-28

Po awanturze z Dominikiem Breazeale'em (18-1, 16 KO), do której doszło w holu hotelowym po gali w Birmingham w Alabamie, Deontay Wilder (38-0, 37 KO) przedstawił swoją wersję wydarzeń.

Breazeale wyjaśniał, że został zaatakowany przez Wildera i jego 20-osobową ekipę. Mówił ciosy padły z zaskoczenia i było to "zwykłe tchórzostwo".

Mistrz WBC w wadze ciężkiej stwierdził tymczasem, że wszystko zaczęło się od tego, że Breazeale zaczepił jego brata. - Powiedział mu, że zabije całą moją rodzinę. Byłem bardzo zdenerwowany, kiedy to usłyszałem - napisał na Instagramie.

Wytłumaczył, że po tych słowach chciał się spotkać z Breazeale'em twarzą w twarz, jak mężczyzna z mężczyzną, ale niekoniecznie po to, żeby się bić. - Chciałem z nim tylko porozmawiać. Podszedłem do niego w holu, byłem sam, mój zespół został z tyłu, i nagle złapał mnie któryś z jego ludzi. Mojego brata uderzono, ludzie Breazeale'a zaczęli mnie wyzywać, straciłem panowanie nad sobą - stwierdził.

Zapewnił też, że nie uderzył Breazeale'a. I przekonuje, że nie mówił niczego o jego dzieciach. - Nie jestem takim człowiekiem. Wiem, jak to wygląda, nie tak jak przystało na mistrza wagi ciężkiej, ale chcę wszystkich zapewnić, że nie zachowywałem się w taki sposób, w jaki opisywał to Breazeale - oznajmił.

W niedzielę nad ranem Wilder znokautował w Birmingham Geralda Washingtona (18-1-1, 12 KO). Wcześniej na tej samej gali Breazeale zastopował po dramatycznej walce Izuagbe Ugonoha (17-1, 14 KO).

Spekuluje się, że Breazeale może być kolejnym przeciwnikiem "Brązowego Bombardiera", ale ten został już wezwany przez federację WBC do walki w obowiązkowej obronie tytułu z Bermane'em Stiverne'em (25-2-1, 21 KO).