David Haye (28-2, 26 KO) wrócił już z Miami do Wielkiej Brytanii, gdzie pozostanie do czasu zbliżającej się wielkimi krokami walki z Tonym Bellew (28-2-1, 18 KO).
- Mam nadzieję, że zrobi coś, czego się nie spodziewam. Bo jak nie, jak będzie walczyć tak jak zawsze, skończy się to szybko i brutalnie. Bardzo źle się to odbije na jego zdrowiu - stwierdził "Hayemaker" zaraz po wylądowaniu w ojczyźnie.
Brytyjczycy od dawna mają ze sobą na pieńku. Haye podkreśla jednak, że mimo wszystko nie chce się wdawać w pyskówki ze swoim przeciwnikiem.
- To humorzasty, ciągle stękający typ. Wolę się trzymać z dala od negatywnych ludzi, a on jest bardzo negatywny. W ringu zobaczycie światło i mrok, z jednej strony kogoś pozytywnego, bystrego, trzymającego się diety, dbającego o siebie, a z drugiej strony - zresztą popatrzcie na jego ciało, to mówi samo za siebie. Widać, że je rzeczy, których jeść nie powinien. Gdybym nie trenował i ciągle żarł śmieciowe jedzenie, wyglądałbym tak samo - powiedział.
Pojedynek Haye-Bellew odbędzie się 4 marca podczas gali w Londynie.