MAŁE PIĘŚCI: SICARIOS

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2017-02-05

W XX wieku rynek sportów walki należał do kartelu zwanego boksem. Rządzili nim promotorzy, szefowie federacji, prezesi stacji telewizyjnych. Bandyci w garniturach, korumpujący wszystkich zainteresowanych. Bokserów, sędziów, kibiców. Każdy, kto chciał coś znaczyć w tym biznesie, był żigolakiem na usługach bossów. Bokserzy przyjęli rolę płatnych zabójców, wciąganych do gry jako nastolatkowie. Trenowali i walczyli za brudną forsę, nierzadko tracąc zdrowie i życie w wewnętrznych wojnach między promotorami. Taki był los pięściarskich sicarios, którzy morderczym wysiłkiem wznieśli ringową przemoc na zupełnie nowy poziom. Niektórzy z nich - na czele z królem ery PPV, Floydem Mayweatherem Juniorem - zdobyli fortuny i zdołali się w pewnym stopniu uniezależnić. Złoty wiek boksu kończył się tymczasem ogromnym kryzysem. Zżerany krwawymi podziałami kartel zaczął tracić szacunek, organizować coraz mniej ciekawe walki, okradać zwykłych ludzi z pieniędzy. Rozżaleni kibice domagali się zmian, a na horyzoncie wyrastał potężny rywal.

Bracia Fertitta i Dana White zmonopolizowali MMA i rzucili wyzwanie boksowi, tworząc własną armię killerów pod szyldem UFC. Najlepsi walczyli tam z najlepszymi w pojedynkach pozbawionych reguł, dając kibicom czysty towar. W 2015 roku liderem UFC stał się zuchwały Irlandczyk Conor McGregor, sicario o wielkiej charyzmie i talencie marketingowym. UFC bije dzięki niemu kolejne rekordy PPV, zagrażając pięściarskiemu kartelowi na wszystkich frontach - od Europy po Amerykę. Ale z boksem jest jak z Pablem Escobarem. Kiedy zapędzasz go w kozi róg, zaczyna podkładać bomby.

Walka Mayweather vs McGregor to majstersztyk narkotykowego terroru, ładunek wybuchowy, który ma uderzyć w UFC. Dostrzegł to felietonista portalu ''Sherdog'' Todd Martin, który przestrzega White'a i jego nowych mocodawców z grupy WME/IMG. Pokazuje wpływ porażki McGregora na obraz MMA w oczach niedzielnych fanów, głównych odbiorców PPV. Zwykli ludzie nie mają pojęcia o różnicach między boksem i mieszanymi sztukami walki, poniżenie Irlandczyka może dla nich oznaczać poniżenie całego sportu. Boks jest w stanie zmienić układ sił za pomocą jednego zamachu. Starcie Floyda z Conorem będzie bowiem oglądał świat. Wiarygodność przegranego jako nietykalnego sicario spadnie wśród mas do zera.

Nie trzeba chyba nikogo na Bokser.org przekonywać, że zwycięzcą zostanie Mayweather: człowiek, którego nie mogła dotknąć elita kategorii półśredniej. Czysto bokserskie umiejętności Conora są na poziomie mistrza Polski amatorów, jeżeli ktoś tego nie rozumie, nie powinien wypowiadać się na tej stronie. Jesteśmy kartelem z Medellin, idziemy po głowy naszych wrogów z kokainowym hymnem na ustach.