MASTERNAK: NIE MA ŻADNYCH KONKRETÓW Z OBOZU GŁOWACKIEGO

Redakcja, Facebook

2017-01-27

"Kolejne zaczepki ze strony Krzyśka. Jeśli to nowy pomysł na poprawienie oglądalności, to dość słaby" - komentuje wczorajszą wymianę zdań z Krzysztofem Głowackim (26-1, 16 KO) podirytowany Mateusz Masternak (37-4, 26 KO). Były mistrz Europy odniósł się do wczorajszego wpisu "Główki".

"Swoją chęć walki z Krzyśkiem już kilkukrotnie wyraziłem. Kontrakt się skończył kilka tygodni temu i niestety nikt do mnie w tej sprawie się nie zgłasza. Dialogi facebookowe niewiele tu pomogą. W mediach szum, a w praktyce totalny brak konkretów" - pisze dalej pięściarz z Wrocławia.

Masternak i Głowacki mają swoją przeszłość. Już kilkukrotnie przymierzano ich do siebie, ale nigdy nie było żadnych konkretnych rozmów. W połowie listopada Tomasz Babiloński - promotor boksera z Wałcza, zarzucił Mateuszowi, że ten unika i boi się swojego rodaka.

"Wczoraj złożyliśmy Masternakowi ofertę na walkę z Głowacki 25 lutego. Dostaliśmy odmowę. I to odróżnia pierwszą ligę od ekstraklasy" - napisał wtedy Babiloński.

"Wczoraj popołudniu dostałem telefon od wysłannika Babilońskiego z zapytaniem, czy byłbym zainteresowany walką z Krzyśkiem Głowackim w lutym 2017. Zaznaczę, że kilka tygodni temu sam wyraziłem taką chęć! Odpowiedziałem więc, że oczywiście jestem chętny takiej walki, natomiast żadnych ofert osobiście przyjmować nie mogę, ponieważ zabrania mi tego kontrakt. Do dnia 31 grudnia oferty takie można składać mojemu obecnemu promotorowi. Dziś dowiaduję się, że dostałem propozycję walki, wystraszyłem się i odmówiłem. Nie wiedziałem - śmiać się z tego czy płakać! Śmieszy mnie to, ponieważ moja dotychczasowa kariera pokazuje, że walczę przecież "bezpiecznie pod kloszem" (Moskwa, Monte Carlo, Paryż, RPA, Londyn). Trzeba by być wariatem albo złośliwcem, by zarzucać mi tchórzostwo. Natomiast płakać mi się chce, ponieważ zastanawiam się, czy to przypadkiem nie jest prowokacja? Master negocjuje walki za plecami promotora, czego się spodziewać - wydłużenia kontraktu czy kar pieniężnych?" - ripostował wówczas Masternak.

Oby więc nie skończyło się na serwisach społecznościowych, tylko solidnych gażach dla obu Panów, bo na to z pewnością zasługują, i walce w ringu, a nie portalach społecznościowych...