RIABIŃSKI SZUKA WINNYCH. BĘDĄ BADANIA Z WYKRYWACZEM KŁAMSTW

Redakcja, boxingscene.com

2016-12-21

Promotor przyłapanego na stosowaniu dopingu Aleksandra Powietkina (31-1, 23 KO) przeprowadzi własne śledztwo w tej sprawie. Zapowiedział, że każdego członka sztabu szkoleniowego 37-latka podda w tym tygodniu testowi z użyciem wykrywacza kłamstw.

Pobrana 6 grudnia przez agencję VADA próbka wykazała obecność w organizmie rosyjskiego boksera ostaryny. Przez to już po raz drugi w tym roku Powietkinowi przeszła koło nosa walka o pas. W maju, kiedy znaleziono u niego meldonium, nie doszło do potyczki o tytuł WBC z Deontayem Wilderem (37-0, 36 KO), a przed kilkoma dniami ta sama federacja postanowiła, że nie usankcjonuje jego występu na gali w Jekaterynburgu. "Sasza" miał tam boksować o pas tymczasowego mistrza świata z Bermane'em Stiverne'em (25-2-1, 21 KO). Ostatecznie zmierzył się z Johannem Duhaupasem (34-4, 21 KO), którego znokautował w szóstej rundzie.

Andriej Riabiński, promotor Rosjanina, zachodzi w głowę, jak to się stało, że w organizmie jego pięściarza ponownie znalazła się niedozwolona substancja.

- Być może ostaryna dostała się do jego organizmu przez mięso. Nie chcemy tworzyć teorii spiskowych, ale mogło tak być, bo niektórzy hodowcy podają zwierzętom tego typu środki - oznajmił.

Kiedy sprawa wyszła na jaw, Stiverne stwierdził, że Powietkin powinien zostać dożywotnio zdyskwalifikowany za kolejne złamanie przepisów. Riabiński podkreśla tymczasem, że nawet 2-letnie zawieszenie byłoby ogromnym problemem.

- Jeśli winni są członkowie sztabu, odpowiedzą za to. Dwa lata dyskwalifikacji dla 37-letniego zawodnika to duży cios. Cała ta sprawa jest okropna. Powietkina oczyszczono z zarzutów o przyjmowanie meldonium, ale to zamieszanie rzuciło na niego cień podejrzenia. No i mamy jeszcze tę historię z oskarżeniami wobec rosyjskich sportowców. Liczę tylko na to, że zachowany zostanie zdrowy rozsądek i odbędzie się szczegółowe śledztwo - mówi promotor.