PROMOTOR STIVERNE'A CHCE DLA NIEGO Z MARSZU WALKI Z WILDEREM

Redakcja, Boxingscene

2016-12-18

- Stiverne nie chciał tej walki, to było oczywiste od samego początku. W jego oczach nie było widać tego błysku, a gdy na niego spojrzałem na wadze, odniosłem wrażenie, że chyba w ogóle nie trenował - uważa Aleksander Powietkin (31-1, 23 KO), który wczoraj miał skrzyżować rękawice z Bermane'em Stiverne'em (25-2-1, 21 KO) w potyczce o pas WBC wagi ciężkiej w wersji tymczasowej.

Do walki ostatecznie nie doszło. W piątek w nocy wyszło na jaw, że Powietkin wpadł na jednym z badań antydopingowych. Obóz Rosjanina oczywiście zaprzeczył, ale władze federacji wycofały się z usankcjonowania tej walki jako mistrzowskiej. Wtedy też Haitańczyk wycofał się ze startu, a organizatorzy gali w Jekaterynburgu szybko zamienili go Johannem Duhaupasem (34-4, 21 KO). Rywal twardy, ale bez szczytu formy i Powietkin zakończył potyczkę efektownym nokautem na finiszu szóstej rundy.

Z kolei Don King, promotor Stiverne'a, będzie teraz naciskał na federację, by ta z urzędu wyznaczyła go jako oficjalnego pretendenta dla wracającego do zdrowia pełnoprawnego championa, Deontaya Wildera (37-0, 36 KO).

- To smutne co zrobił Powietkin. Wpadł dwa razy przed walką o pas WBC. Nadszedł czas, by w końcu zapanowała sprawiedliwość. Nie wiem skąd aż tyle wpadek dopingowych rosyjskich sportowców, lecz to musi się skończyć. Nie można im pozwolić, żeby kontynuowali coś takiego. Dlatego też WBC powinno uczynić Bermane'a oficjalnym pretendentem dla Wildera i pozwolić, by sprawy toczyły się bez przeszkód. Wciąż jest przecież wiele ciekawych walk do zrobienia pomiędzy zawodnikami, którzy nie łamią reguł i przepisów przy każdym starcie - przekonuje sławny promotor.

- Szkoda mi Bermane'a. To już drugi obóz przygotowawczy, który poszedł na marne. Po co wydawać tyle pieniędzy na treningi i podróże, skoro nie ma walk? On był naprawdę gotów, żeby rozprawić się z Powietkinem - dodał King.