MAŁE PIĘŚCI: PRZERWANY KONCERT

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2016-12-11

Wczorajsza gala w Londynie była kolejnym pokazem siły brytyjskiego boksu i odrodzonej królewskiej dywizji, prowadzonej przez jedynego zawodnika, który może stawić czoła Conorowi McGregorowi pod względem popularności - Anthony'ego Joshuę. 

Najważniejsza walka wagi ciężkiej w tym roku miała jednak miejsce kilka godzin przed londyńskim spektaklem, na ringu w König Pilsener Arena w niemieckim Oberhausen. Głównymi gwiazdami gali Glory Collision byli tam Badr Hari i Rico Verhoeven.

Ich pojedynek przywrócił na parę dni do życia złote lata kickboxingu. Zapach krwi unosił się w powietrzu od chwili spotkania twarzą w twarz, gdy dziko dyszący Hari - król Maroka, kochanek Cristiano Ronaldo, najniebezpieczniejszy człowiek na świecie - pożerał wzrokiem rywala, holenderskiego księcia o nieskazitelnych manierach.

Wejściu Hariego między liny towarzyszyło szaleństwo jego kibiców, fanatycznych Berberów terroryzujących ochronę i wdzierających się na pole bitwy. Badr i Rico zastygli w bezruchu, patrząc na siebie pośrodku pandemonium. 

Przed walką dużo mówiło się o rzekomej przewadze technicznej i taktycznej Verhoevena, który łączy klasyczne kombinacje stylu Dutchie z kopnięciami rodem z kyokushin i lewym prostym dopracowanym podczas regularnych sparingów z Tysonem Furym.

Ale pierwsza runda brutalnie zweryfikowała tę narrację. Wbrew przewidywaniom większości Hari zaczął bardzo spokojnie, kontrolując pojedynek za pomocą długiego jabu i pracy nóg opartej na nieustannych zmianach dystansu.

Kiedy staroszkolny killer eksplodował w półdystansie, młody czempion zaglądał w otchłań. Mimo wszystko zdołał zachować cierpliwość i dobrze wszedł w drugą rundę, trafiając mawashi-geri w głowę i mae-geri w krocze. Badr odpowiedział bokserskimi kombinacjami (lewy prosty-prawy prosty-lewy sierpowy-prawy prosty i lewy sierpowy-prawy hak na korpus-prawy sierpowy), po czym Rico ostro sklinczował.

W momencie rozdzielenia zawodników z klinczu, na twarzy Marokańczyka pojawił się grymas bólu. Kontuzja ramienia, której nabawił się prawdopodobnie już w pierwszej rundzie, uniemożliwiła dalszą walkę. Przerwany koncert trzeba teraz dokończyć, czekamy na niego jak na spełnienie proroctwa Mahometa.

''Next year, I swear, I will knock you the fuck out." Allahu Akbar!