ZAPOMNIANE BITWY: SUGAR RAY LEONARD vs WILFRED BENITEZ

Wojciech Czuba, Opracowanie własne

2016-12-01

30 listopada 1979 roku, a więc trzy lata po zdobyciu złotego medalu olimpijskiego w Montrealu, niesamowity Sugar Ray Leonard (36-3-1, 25 KO) wywalczył swój pierwszy zawodowy tytuł. Tego dnia na ringu w Caesars Palace w Las Vegas przyszły czempion pięciu dywizji zasiadł na tronie WBC kategorii półśredniej, stopując inną legendę tamtych czasów, wspaniałego Wilfreda Beniteza (53-8-1, 31 KO).

Słynący z doskonałej techniki, szybkości i precyzji Benitez oprócz podbicia trzech kategorii zapisał się jeszcze w dziejach boksu zawodowego jako najmłodszy czempion w historii tej dyscypliny. Noszący przydomek "El Radar" pięściarz swój pierwszy mistrzowski pas wagi junior półśredniej federacji WBA zdobył w wieku 17 lat. W marcu 1976 roku wypunktował twardego 30-letniego Kolumbijczyka Antonio Cervantesa (91-12-3, 45 KO).

Dwa lata później, w styczniu 1979 roku, w swoim rodzinnym mieście San Juan Benitez pokonał Meksykanina Carlosa Palomino (31-4-3, 19 KO) i w nagrodę zawiesił na swoich biodrach pas WBC wagi półśredniej. Dwa miesiące później, dokładnie w tym samym miejscu, odprawił z kwitkiem Amerykanina Harolda Westona (26-9-5, 7 KO) i 30 listopada udał się do Las Vegas, aby stanąć oko w oko z utalentowanym Leonardem.

To świetnie się zapowiadające starcie w Ameryce transmitowała stacja ABC. Niepokonany w 25. pojedynkach "Sugar" był faworytem bukmacherów, którzy przyjmowali na niego zakłady w stosunku 3:1. Benitez, który trzy i pół roku wcześniej zaszokował bokserski świat, pokonując jako 17-letni młokos wspomnianego Cervantesa, miał na swoim koncie 38 triumfów i zero porażek. Warto dodać, że 23-letni wówczas Leonard dostał ze ten występ okrągły milion dolarów, natomiast młodszy o dwa lata czempion z Portoryko 1,2 miliona "zielonych", co stanowiło w sumie ówczesny rekord gaży dla bokserów nie występujących w wadze ciężkiej.

Starcie tych dwóch doskonałych pięściarzy, chociaż nie było bynajmniej brutalną ringową wojną, ze względu na swój kunszt i poziom głównych bohaterów do dzisiaj jest określane jako jedna z najwspanialszych walk o mistrzostwo wagi półśredniej.

Już w trzeciej rundzie obrońca tytułu znalazł się na deskach po perfekcyjnym lewym pretendenta. Dodatkowo w szóstej po przypadkowym zderzeniu głowami Wilfred doznał głębokiego rozcięcia na czole. Kolejny raz Benitez padł na ziemię w ostatniej, piętnastej odsłonie, inkasując precyzyjny lewy sierpowy będącego w wyśmienitej formie Leonarda. Po standardowym liczeniu czujący krew Amerykanin doskoczył do swojej rannej ofiary i po kilku mocnych ciosach sędzia przerwał rywalizację. Do dzisiaj wielu uważa, że arbiter tego spotkania, pan Carlos Padilla, za bardzo się pospieszył stopując pojedynek, zwłaszcza, że do końca finalnej rundy zostało zaledwie sześć sekund. Prawdopodobnie jednak na decyzję sędziego miała wpływ tragiczna w skutkach walka Williego Classena (16-7-2, 9 KO), który dwa dni wcześniej zapadł w śpiączkę po nokaucie z rąk Wilforda Scypiona (32-9, 24 KO), a ostatecznie zmarł pięć dni później nie odzyskawszy przytomności.

Tak czy inaczej Leonard po zaciętej bitwie, choć jak najbardziej zasłużenie, został mistrzem świata zawodowców. Bardzo trafnie tę walkę opisał słynny trener "Sugara" Angelo Dundee. - Zobaczyliśmy dzisiaj w jednym ringu dwóch naukowców, dwóch wspaniałych mistrzów. Obaj zmusili się nawzajem do pokazania swoich najlepszych umiejętności.

Swojego podziwu dla ustępującego króla WBC wagi półśredniej nie krył także sam Leonard. - Nikt, powtarzam nikt wcześniej nie sprawił, że chybiałem tak wiele ciosów.

Głośne stało się także zdanie "Sugara" na temat swojego wyglądu po tej walce. - Kiedy popatrzyłem w lustro musiałem szybko zgasić światło. Nie mogłem uwierzyć, że to ja!

Jak widać "El Radar" tanio skóry nie sprzedał...