MAŁE PIĘŚCI: WARD vs KOWALIOW

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2016-11-19

Żarty się skończyły. Nasza religia wraca do korzeni. Do mięsa i ziemniaków. Zbawiennej esencji. Ward vs Kowaliow to klasyczne śniadanie mistrzów, godna odpowiedź na UFC 205. Dzisiejsza walka nie pobije wprawdzie rekordów sprzedaży PPV, ale jej wartość sportowa przewyższa wartość walki McGregor vs Alvarez. Jeżeli ktoś w to wątpi, musi wrócić do tablicy. Poznać historię Syna Bożego z Oakland i Kruszyciela Dusz z Czelabińska. Dwóch skrajnie różnych osobowości, które rywalizują o miano numeru jeden współczesnego boksu. My tymczasem rozpoczynamy analizę, suchą i wypreparowaną z tanich emocji, z rzadka inkrustowaną błyskotkami. Zbudowaną na sześciu prawdach pięściarskiej wiary.

DYSPOZYCJA I DOŚWIADCZENIE

Powrót Andre Warda po prawie dwuletniej przerwie nie olśnił kibiców i dziennikarzy. Słychać głosy, że Syn Boży nie jest już tym samym zawodnikiem, który całkowicie zdominował wagę super średnią. Można zauważyć dwie wyraźne zmiany w stylu Amerykanina. Walka z bliska zeszła na drugi plan, a praca nóg w dystansie stała się bardziej oszczędna. Trudno tutaj powiedzieć, czy dyspozycja atletyczna uległa obniżeniu, czy mamy do czynienia z przygotowaniem strategicznym do walki z Kowaliowem. Być może Ward dostosował swój styl do wymagań wagi półciężkiej, mając na względzie siłę fizyczną przeciwników. Jedno nie ulega wątpliwości: zwycięzca turnieju Super Six pozostaje bokserem absolutnie wybitnym, w ostatnich trzech walkach przegrał maksymalnie dwie-trzy rundy. Przesadna wydaje się również krytyka jakości rywali: Sullivan Barrera i Alexander Brand to niedoceniani, trudni do rozpracowania i mocno bijący zawodnicy, choć w porównaniu do Kowaliowa nie imponują szybkością. Pamiętajmy jednak o gigantycznym doświadczeniu Warda w walkach na najwyższym poziomie - zarówno w boksie olimpijskim, jak i w zawodowym. Tego doświadczenia nieco brakuje Kowaliowowi. Jego najcenniejszym skalpem jest przekonujące zwycięstwo nad 49-letnim geniuszem taktyki i defensywy Bernardem Hopkinsem, prezentującym styl pokrewny stylowi Syna Bożego. Natomiast w swoim ostatnim występie przeciwko Isaacowi Chilembie - bokserowi także budzącemu pewne skojarzenia z Wardem - Kowaliow wyglądał stosunkowo przeciętnie, nie radził sobie z lewym prostym Afrykańczyka i miał kłopoty ze skracaniem ringu. Były to niepokojące znaki przed spotkaniem z pięściarzem kompletnym, który nie zaznał porażki od dwudziestu lat.

STRATEGIA I TAKTYKA

Pierwszy trener Kowaliowa w Stanach Zjednoczonych, legendarny Don Turner stwierdził, że nigdy nie spotkał boksera równie okrutnego jak Rosjanin - w ringu i poza nim (warto dodać, że do grona przyjaciół Turnera należeli najwięksi ringowi killerzy, m.in. Sonny Liston i Aaron Pryor). Fascynacji Kowaliowem nie ukrywa też jego obecny opiekun, znany z trzeźwego spojrzenia na swoich zawodników John David Jackson. Ale trenerskie opowieści nie oddają nawet w części wrażenia, jakie wywiera ''Krusher'', gdy ogląda się go w akcji. Ten człowiek zdaje się czerpać autentyczną przyjemność z ranienia rywali. Nokautuje z przerażającą łatwością i nonszalancją.

Strategia Kowaliowa opiera się na nieustannym pozostawaniu w dystansie. Kontroluje go za pomocą pełnej zwodów, ofensywnej pracy nóg i ciosów prostych o zróżnicowanej mechanice. Z upodobaniem atakuje korpus rywala długim jabem, szukając przy tym miejsca do zadania uderzenia prawym. Jest precyzyjny, cierpliwy, obdarzony świetnym timingiem. Potężnie bije z obu rąk i dysponuje bardzo dobrą koordynacją; potrafi wyprowadzać nokautujące kombinacje w ruchu. Koronne akcje tego typu to lewy prosty-prawy prosty-lewy prosty, podwójny lewy prosty na dół-prawy prosty, bezpośredni prawy prosty-długi lewy sierpowy-długi prawy sierpowy na górę lub na dół. Tak powinien boksować postmodernistyczny puncher, płynnie łączący eklektyzm ze śmiałością improwizacji.

Jeżeli Kowaliow jest nowym gatunkiem killera, Warda możemy nazwać nowym gatunkiem filozofa. Jego dyscyplina intelektualna i mentalność totalnego zwycięzcy sprawiają, że drapieżnicy nie są w stanie narzucić swojego stylu i stają się ofiarami. Nie da się określić strategii, jaką wybierze Syn Boży. On zawsze przygotowuje coś specjalnego, zwłaszcza przeciwko innym wirtuozom szermierki na pięści. Wraz z Virgilem Hunterem stworzyli już zapewne wielowymiarowy plan taktyczny, ale nie miałby on żadnego sensu w walce z Kowaliowem, gdyby nie zdolność Syna Bożego do natychmiastowej adaptacji. 

Często zapominamy, że walczący z normalnej pozycji Ward jest w istocie mańkutem. Prawa ręka to dla niego dodatek do ciągle kontrolującej dystans lewej. Niektóre walki Amerykanin wygrywał niemal wyłącznie lewym prostym i lewym sierpowym. Jab służy mu równie mocno w ataku, jak i w obronie. Stosuje kilka wariantów tej uniwersalnej broni, najczęściej obniżając pozycję i utrudniając przeciwnikowi kontrowanie. Kłuje wtedy długim lewym na dół lub sięga po sugestywne zwody. Te manewry są na początku walki gwarancjami bezpieczeństwa. Kiedy rywal zaczyna seryjnie popełniać błędy i sytuacja wymaga ostrej, oburęcznej szarży, Syn Boży uderza prawym z pełnym poświęceniem, overhandem lub krótkim prostym. Inteligentna praca nóg umożliwia swobodną zmianę dystansu i kątu ataku. Nie trzeba dodawać, że "S.O.G." wykorzystuje w zwarciu każdy centymetr wolnego miejsca do wyprowadzania mocnych ciosów na górę i na dół, pomagając sobie przedramionami. Pytanie tylko, czy niezwykle silny fizycznie Kowaliow pozwoli Wardowi na wyrwanie się z żelaznego uścisku.

KONDYCJA I ODPORNOŚĆ

Ward i Kowaliow mieli ostatnio trochę problemów z wrzuceniem wyższego biegu w walkach z niewygodnymi przeciwnikami (vide Ward vs Barrera i Kowaliow vs Chilemba), ale ich przygotowaniu kondycyjnemu trudno cokolwiek zarzucić. Odporność na ciosy i odporność mentalna także wydają się wszechstronnie sprawdzone. Tych zawodników po prostu nie wypada kwestionować, lecz siła ciosu Rosjanina jest elementem stawiającym Warda w bardziej niebezpiecznej pozycji. Ryzyko nokautu istnieje podczas walki z Kowaliowem w każdej sekundzie i trzeba ten ciężar unieść psychicznie. Kilku europejskich dziennikarzy stawia w ankiecie YTBC na zakończenie przed czasem, podkreślając, że Ward nie będzie w wadze półciężkiej "trzymał ciosu", a prawdziwy puncher złamie go prędzej czy później. Takie głosy są w dużej mierze stronnicze, mimo to ciężko sobie wyobrazić pojedynek zupełnie pozbawiony sytuacji na ostrzu noża.

SYMULACJA WYNIKU

Pierwsze trzy rundy mogą powiedzieć nam wszystko. Lewy prosty znów odegra kluczową rolę, potwierdzając swoją pozycję najważniejszego ciosu w boksie. Kto wygra wojnę jabów, ten narzuci warunki. Będzie wygrywał kolejne starcia, wywierając mentalną presję na przeciwniku. Wydaje mi się, że rytm Kowaliowa zostanie poważnie zaburzony. Ward zacznie zrywać dystans, schodzić w dół pod lewym prostym i wślizgiwać się do półdystansu. Tam zdoła obrócić rywala i ulokować sporo uderzeń na korpus. W przypadku niepowodzenia wycofa się poza zasięg niszczycielskich ciosów i będzie wpadał w klincz po swoich akcjach, grał na granicy faulu, znajdował się ''zbyt blisko albo zbyt daleko'', by dało się go czysto trafić. 

Kowaliow musi szybko wyjść z bloków startowych, agresywnie skracać ring i nie pozwolić Wardowi na zdobycie komfortowego prowadzenia. Musi atakować nie tylko głowę i tułów, ale także ramiona i barki. Utrzymywanie odpowiedniego dystansu stanie się jednak wręcz karkołomnym zadaniem. ''Krusher'' nie lubi walczyć z bliska i szukać w ringu nieuchwytnego celu. Nie lubi być spychany do obrony i zmuszany do zmieniania strategii. Jego obroną jest atak, podczas gdy filozofia Warda traktuje defensywę jako osobny obszar, boksuje do bólu treściwie. Głęboko więc wierzę, że cerebralny Syn Boży zasiądzie na tronie P4P. Że posiada szerszą koncepcję walki, dysponuje większą ilością taktycznych narzędzi. To będzie zegarmistrzowska robota. 

Leszek Dudek o tajnej broni Syna Bożego >>>