SENATOR PACQUIAO ZLAŁ VARGASA I ODZYSKAŁ PAS MISTRZA ŚWIATA

Leszek Dudek, Informacja własna

2016-11-06

W walce wieczoru na gali w Las Vegas Manny Pacquiao (59-6-2, 38 KO) zgodnie z oczekiwaniami okazał się zbyt szybki dla Jessiego Vargasa (27-2, 10 KO). Po bardzo dobrym dwunastorundowym pojedynku Filipińczyk zwyciężył jednogłośnie na punkty i odzyskał tytuł mistrza świata WBO wagi półśredniej.

W związku z natłokiem obowiązków istniała obawa, że blisko 38-letni "Pacman" nie będzie odpowiednio przygotowany do tego pojedynku. Manny zakończył karierę zaledwie 7 miesięcy wcześniej, ale po zdobyciu stołka w filipińskim Senacie skupił się na działalności politycznej, przez co trudno było mu pogodzić treningi z pracą.

W ringu w ogóle nie było jednak widać rdzy. Po wyrównanej pierwszej rundzie w drugiej Pacquiao posłał Vargasa na deski kontrującym lewym prostym. Czempion szybko wstał, ale rozochocony Manny z łatwością wygrał tę oraz trzecią odsłonę. Vargas miał kilka niezłych momentów i parę razy wstrząsnął leniwym w obronie "Pacmanem", lecz to było zdecydowanie za mało na walczącego Senatora, którego szybkość i nieprzewidywalność przez całą walkę sprawiała problemy zawodnikowi z Las Vegas.

Z upływem czasu Pacquiao czuł się coraz swobodniej - upokarzał obdarzonego lepszym zasięgiem przeciwnika prawym prostym z doskoku, trafiał też firmową lewą ręką i czasem dokładał prawy sierpowy. Vargas odpowiadał, lecz przegrywał rundy, a stan jego twarzy coraz bardziej się pogarszał. W ósmej rundzie po ciosie Pacquiao na twarzy mistrza pojawiło się spore rozcięcie, zaczęło mu się także zamykać prawe oko.

Pacquiao kilka razy zranił rywala w ostatnich minutach. Dwa razy wydawało się nawet, że Vargas powinien być liczony - najpierw po kontrującym prawym sierpowym w 11. rundzie Jessie dotknął rękawicą maty ringu, a w 12. odsłonie upadł na kolana po kolejnym celnym uderzeniu. Sędzia Kenny Bayless jednak nie liczył, a chwilę później o wyniku zadecydowali sędziowie, którzy byli jednogłośni (118:109, 118:109, 114:113).

Walkę spod ringu obserwował Floyd Mayweather (49-0, 26 KO) i wydawało się, że Pacquiao rzuci mu wyzwanie po ostatnim gongu, ale Manny unikał wskazania kolejnego przeciwnika, a "Money" przyznał komentatorom, że spędza wieczór z córką i po prostu postanowił zabrać ją na walkę. Czy w 2017 roku zobaczymy #MayPac2? Okaże się wkrótce...