ZOU PONOWNIE ZLAŁ MINI-PACQUIAO W DRODZE PO PIERWSZY TYTUŁ

Leszek Dudek, Informacja własna

2016-11-06

Co nie udało się przy pierwszej próbie, musiało stać się dzisiaj. W swojej dziesiątej zawodowej walce Shiming Zou (9-1, 2 KO) został mistrzem świata WBO w wadze muszej. Na gali w Las Vegas chiński gwiazdor kompletnie zdominował Prasitsaka Phaproma (39-2-2, 24 KO), tak jak uczynił to już dwa lata temu w Makau, gdy spotkali się w ringu po raz pierwszy. Punktacja świetnie oddaje przebieg tej potyczki: 120:107, 120:107, 119:108.

Twardy Taj wyglądem do złudzenia przypominający mniejszego Pacquiao znów pokazał niesamowite serce do walki. Zebrał straszliwe lanie, choć liczony był tylko raz - w drugiej rundzie, ale do samego końca szukał swojej szansy na wygraną przez nokaut i nawet na niepewnych nogach, przy skrajnym przemęczeniu organizmu, wdawał się w wymiany ciosów z faworytem, który bezlitośnie go obijał. 35-letni Zou zgotował kibicom wspaniałe widowisko - popisywał się pracą nóg, opuszczał ręce, wykonywał efektowne uniki i zadawał setki celnych ciosów w różnych płaszczyznach. Zabrakło jedynie ciosów na korpus, które zapewne pomogłyby zastopować Phaproma.

Nie jest tajemnicą, że w przyszłym roku Shiming Zou może się zmierzyć z najlepszym pięściarzem bez podziału na kategorie - Romanem "Chocolatito" Gonzalezem (46-0, 38 KO) z Nikaraguy. Czy jest gotowy sprawić mu problemy? Raczej nie. Pewnego poziomu Chińczyk już nie przeskoczy, a ewidentny brak dynamitu w rękawicach będzie ogromnym problemem w pojedynku z prawdziwym puncherem.