SZESNAŚCIE LAT MINĘŁO - MIKE TYSON vs ANDRZEJ GOŁOTA

Wojciech Czuba, Opracowanie własne

2016-10-20

Szesnaście lat temu - dokładnie 20 października 2000 roku na ringu ustawionym w The Palace w Detroit, naprzeciw siebie stanęło dwóch nieobliczalnych zabijaków wagi ciężkiej. W walce wieczoru gali promowanej hasłem "Showdown in Motown" zmierzyli się Mike Tyson (50-6, 44 KO) i Andrzej Gołota (41-9-1, 33 KO).

Organizacją i promocją tej bitwy zajęła się Lois Hearns, mama legendarnego "Hitmana" Thomasa Hearnsa, która w tamtych czasach prężnie zarządzała grupą Hearns Entertainment. Starcie mającego wówczas 32 lata Gołoty ze starszym o dwa lata Tysonem zapowiadało się świetnie. Obaj znani byli przecież z kontrowersyjnych zachowań w ringu i miliony fanów na całym świecie z niecierpliwością wyczekiwała na to, co wydarzy się w Detroit. Przecież zaledwie kilka lat wcześniej "Żelazny" Mike odgryzł ucho Evanderowi Holyfieldowi (44-10-2, 29 KO), a "Faulujący Polak" z premedytacją bił poniżej pasa Riddicka Bowe (43-1, 33 KO).

Przystępując do tej walki Tyson był świeżo po czerwcowej demolce nad Lou Savarese (46-7, 38 KO) w Glasgow i legitymował się 48 zwycięstwami z 3 porażkami na koncie. Natomiast Gołota w tym samym miesiącu, tyle że w Las Vegas, wypunktował byłego mistrza świata wagi junior ciężkiej, Orlina Norrisa (57-10-1, 30 KO) i miał na koncie 36 wygranych oraz 4 przegrane.

Od samego początku nazywany "najniebezpieczniejszym człowiekiem na naszej planecie" Amerykanin ostro ruszył do przodu. Jego potężne uderzenia pruły powietrze i w końcu pod sam koniec jedno z nich – straszliwa bomba z prawej, eksplodowało na szczęce Polaka. Wydawało się, że po tej wizycie na deskach chwile Andrzeja są już policzone, tymczasem po przerwie Gołota szybko doszedł do siebie i nawiązał z "Bestią" równorzędną wojnę. Widowisko zapowiadało się doskonale!

Jednak, ku zaskoczeniu wszystkich, w przerwie między drugą a trzecią rundą Polak zrezygnował z walki, o czym poinformował sędziego Franka Garzę. Na nic zdały się prośby i groźby jego ówczesnego trenera Ala Certo, który nawet w pewnym momencie próbował na siłę wepchnąć Andrzejowi ochraniacz do ust. - Powinienem był wypchnąć jego tyłek na ring - tłumaczył później na konferencji szkoleniowiec. Niestety nic nie pomogło, a schodzącego do szatni Polaka żegnały gwizdy i rzucane w jego kierunku plastikowe kubki z piwem.

Nieco później okazało się, jak niszczycielską moc miały ciosy Tysona. Po wizycie w szpitalu oprócz rozcięcia poniżej lewego oka u Andrzeja stwierdzono także wstrząs mózgu, pękniętą szczękę i naderwanie kręgu w odcinku szyjnym kręgosłupa. U Tysona natomiast w badaniach antydopingowych wykryto marihuanę, dlatego też całą walkę oficjalnie uznano za nieodbytą.

Zarówno jeden jak i drugi walczyli jeszcze później przez jakiś czas ze zmiennym szczęściem. Tyson stoczył pięć walk, z których trzy przegrał, ostatecznie zawieszając rękawice na kołku w 2005 roku. Andrzej po tej sromotnej klęsce o dziwo miał jeszcze szansę trzykrotnie wywalczyć mistrzostwo świata wszechwag, ale każda z tych prób zakończyła się fiaskiem. Swój ostatni pokazowy pojedynek stoczył 25 października 2014 roku w Częstochowie z Danellem Nicholsonem (42-5, 32 KO).