SENSACYJNE NOKAUTY Z HISTORII BOKSU (cz. 2)

Leszek Dudek, Opracowanie autorskie

2016-07-25

Nie ma znaczenia, jak wielkim faworytem jest jeden z zawodników. W boksie underdog (chłopiec do bicia?) zawsze może obrócić losy walki jednym celnym ciosem. Przekonało się o tym wielu znakomitych pięściarzy, niektórzy z nich przegrywali z zawodnikami teoretycznie słabszymi o kilka klas.

SENSACYJNE NOKAUTY Z HISTORII BOKSU (cz. 1)

Dziś BOKSER.ORG prezentuje drugą z trzech części krótkiego cyklu o najbardziej niespodziewanych nokautach w historii. Serdecznie zapraszamy do lektury.

5. Antonio Tarver TKO 2 Roy Jones Jr (15 maja 2004)

Roy Jones Junior to prawdopodobnie największy talent w historii boksu. W marcu 2003 roku, będąc już nieco „past prime”, dokonał czynu niezwykłego – jako dawny czempion wagi średniej zmierzył się ze zdecydowanie większym i silniejszym Johnem Ruizem i zrobił z nim to, co wcześniej nie udało się między innymi Holyfieldowi – zdeklasował „Milczka”, wygrywając z nim prawie wszystkie rundy. Przy okazji został mistrzem świata wagi ciężkiej - poprzedni „średni” uczynił to 106 lat wcześniej. Jones planował na dobre zostać w królewskiej kategorii i ta historia mogła mieć zupełnie inne zakończenie, lecz nie udało się doprowadzić do jego pojedynku z Tysonem, Holyfieldem ani Lewisem, wobec czego Junior zrzucił kilkanaście kilogramów i wrócił do półciężkiej. Za to poświęcenie zapłacił najwyższą cenę. Już w pierwszej potyczce z Antonio Tarverem nie był sobą i wygrał po bardzo ciężkiej przeprawie. W rewanżu było jeszcze gorzej - „Magic Man” przerwał panowanie Roya na tronie P4P, nokautując go piękną kontrą w drugiej rundzie. Sukcesowi Tarvera nieśmiertelności dodaje słynne pytanie „You got any excuses tonight, Roy?” zadane kilka minut przed lewym sierpowym, który ciężko rzucił Jonesa na deski. Genialny bokser z Pensacoli nigdy nie powrócił na tron.

4. Michael Bentt TKO 1 Tommy Morrison (29 października 1993)

Ta pozycja spokojnie może - obok słynnego zakończenia walki Robbie Peden vs Nate Campbell I, gdzie późniejszy król wagi lekkiej chciał się zabawić w Mayorgę i został znokautowany pojedynczym lewym sierpowym - kandydować do miana najbardziej zawstydzającej porażki w historii boksu. 24-letni „The Duke” miał już na koncie skalp samego George’a Foremana i przystępował do drugiej obrony tytułu mistrza świata WBO wagi ciężkiej jako ogromny faworyt. Bentt miał zostać przez niego rozszarpany. W planach był już grudniowy pojedynek unifikacyjny Morrisona z czempionem WBC Lennoxem Lewisem. Zaczęło się po myśli Tommy’ego – już po kilkunastu sekundach zranił rywala i rzucił się na niego, by dokończyć dzieła zniszczenia. Zapomniał jednak o obronie, a zamroczony Bentt z głębokiej defensywy wystrzelił prawym sierpowym, po którym mistrz osunął się na deski. Chwilę później wspinał się po linach z mętnym wzrokiem, miękkimi nogami i okropnym uczuciem wstydu, które zapewne towarzyszyło mu przez długie lata. Nie zdołał już dojść do siebie i po kolejnych dwóch nokdaunach walka została przerwana. Trwała zaledwie 93 sekundy. Bentt stracił tytuł w pierwszej obronie, zaraz potem zakończył karierę z powodu komplikacji zdrowotnych. Został aktorem. Uchodzi za najgorszego mistrza wagi ciężkiej w historii, chociaż prawdę mówiąc w tym niechlubnym miejscu powinien go raczej zastąpić Charles Martin.

3. Hasim Rahman KO 5 Lennox Lewis (22 kwietnia 2001)

To nie miało prawa się wydarzyć. 35-letni „The Lion” był na szczycie od czterech lat. Zanotował już dziewięć udanych obron tytułu mistrza świata WBC wagi ciężkiej, zunifikował też pasy IBF, WBA i IBO. Był dominatorem, pogromcą Holyfielda, Briggsa, Gołoty, Granta i Tuy. Słusznie wymieniano go wśród największych czempionów w historii. Hasim Rahman był tylko kolejnym pretendentem. Twardym, dobrze wyszkolonym i silnym, ale nie znoszącym porównania z doskonałą maszyną z fabryki Emanuela Stewarda. Rahman walczył dobrze. Najlepiej w karierze. Mimo tego wygrywał Lennox. Był lepszy, nie czuł zagrożenia. Gdy po jednym z nieudanych ataków pretendenta zaśmiał się, podrażniony „The Rock” ruszył do przodu i przy linach wyprowadził idealny prawy sierpowy, który znalazł szczelinę między rękawicami Lewisa i eksplodował na jego szczęce. Chyba tylko Witalij Kliczko mógłby ustać po takiej bombie. Wielki, dumny „Lew” zwalił się ciężko na deski i został wyliczony. Wylizał rany i siedem miesięcy później upomniał się o swoje, niszcząc Rahmana i wracając na tron.

2. Muhammad Ali KO 8 George Foreman (30 października 1974)

Na tej liście nie mogło zabraknąć najsłynniejszej walki w historii boksu. „Rumble In The Jungle” to najpiękniejsze świadectwo geniuszu Muhammada Alego. Przed pojedynkiem nie brakowało głosów, że straszliwy „Big George” zabije podstarzałego eks-czempiona, który trzy i pół roku wcześniej nieudanie próbował powrócić na szczyt, lecz przegrał z Joe Frazierem, a potem poniósł jeszcze porażkę z rąk Kena Nortona. Choć potem Ali wygrał dwunastorundowe rewanże ze swoimi pogromcami, to i tak wszyscy pamiętali, co ze „Smokin’ Joe” i Nortonem zrobił Foreman (obydwu zniszczył w przeciągu dwóch rund). Na ringu w Kinszasie okazało się jednak, że Ali to zupełnie inny poziom. Żelazna psychika, betonowa szczęka i zuchwały plan wytrącenia mistrza z równowagi pozwoliły 32-letniemu bokserowi na stoczenie perfekcyjnej walki. Bezpośredni prawy prosty, taktyka rope-a-dope i doping fanatycznych afrykańskich kibiców – to dzięki nim „Największy” stał się legendą XX wieku. Mistycyzmu dodaje fakt, że Ali nie zadał wówczas decydującego ciosu. W ostatniej chwili powstrzymał rękę, czym doszczętnie złamał w Foremanie ducha walki. "Big George" upadł i nie chciał wstać. Pokonany, upokorzony niszczyciel szukał potem siebie przez kolejnych dwadzieścia lat. W końcu odnalazł spokój i złożył rozerwaną przez Alego duszę, nokautując w 1994 roku Michaela Moorera, ale do dziś powtarza, że podczas „Rumble In The Jungle” nie mógł niczego zrobić inaczej. Ali przyjął wielkie zwycięstwo z właściwym sobie samouwielbieniem: „Wszyscy moi krytycy mają mi teraz bić pokłony! Każdy niedowiarek niech padnie przede mną na kolana. Kiedy pobiłem Listona, mówiłem wam wszystkim, że jestem najlepszy w historii. Nic się nie zmieniło, nadal jestem największy!”.

1. James „Buster” Douglas KO 10 Mike Tyson (11 lutego 1990)

Na klęskę Tysona w Kraju Kwitnącej Wiśni złożyło się wiele czynników, lecz z jakiegoś powodu wszyscy ignorowali je przed walką. Podchodzący do dziesiątej obrony tytułu mistrza świata wszechwag „Iron Mike” trenował po swojemu – czyli nie trenował. W jego narożniku od dawna nie było już Kevina Rooneya, którego zastąpił skandalicznie niekompetentny duet Snowell-Bright, o których Teddy Atlas powiedział, że nie potrafiliby nawet wytrenować ryby do pływania. Na cztery dni przed walką z „Busterem” Douglasem Dave Anderson z „New York Times” napisał, że Tyson może przegrać tylko ze sobą. W felietonie dziennikarz wspomniał o niepokojących donosach z obozu treningowego czempiona, który podobno na sparingach prezentował się dramatycznie i został znokautowany przez Grega Page’a. Mimo tego niespełna 30-letni Douglas – który przygotował na tę potyczkę życiową formę - był skazywany przez każdego na druzgocącą porażkę. Pracujący dla Hotelu Mirage Jimmy Vaccaro przyjmował zakłady 42-1, by zachęcić do stawiania na pretendenta. Mimo tego chętnych brakowało. Tylko Tim May z „Columbus Dispatch” otwarcie stawiał na Douglasa, powołując się na jego miłość do zmarłej matki i nienawiść do Tysona. „Nie wiadomo, gdzie wyniesie go kombinacja tych dwóch sił” – pisał. Na stadionie Tokyo Dome 40 tysięcy ludzi obejrzało bardzo dobrą walkę najlepszego w karierze Douglasa i najgorszego (na tamten moment) Tysona. Wśród widzów był Evander Holyfield, który miał być kolejnym rywalem „Bestii”. Mike nie był już jednak tym samym bokserem, który kilka lat wcześniej zdobywał kolejne pasy, siejąc terror i zniszczenie. Wprawdzie w ósmej rundzie omal nie znokautował Douglasa, ale w dziesiątej nieoczekiwanie sam padł pod jego ciosami i został wyliczony. Tak dobiegło końca panowanie jednego z największych w historii. Pogromca ”Bestii” nigdy już nie wzniósł się na taki poziom i osiem miesięcy później został upokorzony przez wspomnianego Holyfielda.

W trzeciej i ostatniej części cyklu przedstawimy ranking sensacyjnych nokautów z udziałem Polaków. Odwiedzajcie regularnie BOKSER.ORG.