CHRIS ARREOLA: WILDER TO NIE KLICZKO, MAM SPORO DO UDOWODNIENIA

Redakcja, Ring Magazine

2016-06-23

Niewielu daje szansę Chrisowi Arreoli (36-4-1, 31 KO) w konfrontacji z Deontayem Wilderem (36-0, 35 KO). Zresztą on sam przyznał kilkanaście tygodni wcześniej, że na taki pojedynek nie zasługuje. Ale dostał go i teraz spróbuje zrobić wszystko, by sprawić niespodziankę.

Dla "Koszmaru" będzie to trzecie podejście do tronu federacji WBC wagi ciężkiej. Jeszcze w 2009 roku pomiędzy dziesiątą a jedenastą rundą zastopował go Witalij Kliczko, a dwa lata temu Bermane Stiverne zatopił jego marzenia w szóstej odsłonie. Do trzech razy sztuka?

- Jestem w dużo lepszej formie niż ostatnio przeciwko Kauffmanowi. Przede wszystkim wcześniej, przed głównym obozem, potrenowałem w San Diego. W dodatku spotkanie z Kauffmanem mogę potraktować jako formę przygotowań do tego starcia. Na pewno jestem skazywany na porażkę w starciu z Wilderem, lecz nie mam do nikogo pretensji, jeśli ktoś tak uważa. Ludzie widzieli mnie bowiem wcześniej bez formy, pobitego, ze złamanym nosem, na deskach oraz z nadwagą. Tylko wiecie co, ja wstawałem z desek i walczyłem nadal, nawet nie mogąc oddychać przez złamany nos - przypomina pięściarz z Kalifornii.

- Możecie mówić, że nie zasługuję na taką szansę, że jestem leniem i grubasem, jednak nikt nie może nazwać mnie cipką czy cykorem, ponieważ ja nigdy nie unikałem walki - kontynuował Arreola.

- Wilder to przede wszystkim atletyzm i siła. Na pewno muszę być czujny, bo on jest bardzo szybki, a także powinienem skracać dystans. Mam dla rywala szacunek i respekt, ale powiedzmy sobie szczerze, to nie jest zawodnik pokroju Witalija Kliczki. Bo Kliczko był nie tylko duży i silny, ale był również najinteligentniejszym pięściarzem, z jakim dotąd miałem do czynienia. Wilder nie będzie w stanie aż tak konsekwentnie trzymać mnie na dystans, choć z walki na walkę uczy się tej sztuki. Coraz lepiej wykorzystuje zasięg swoich ramion i warunki fizyczne - kontynuował "Koszmar", lecz gdy zapytano go, czy Wilder jest obecnie najlepszym zawodnikiem wagi ciężkiej, szczerze się zaśmiał. - No dajcie spokój. Przecież Kliczko pokonałby większość przez następne dziesięć lat, a jest jeszcze Tyson Fury, który okazał się od niego lepszy w zeszłym roku. I w rewanżu prawdopodobnie znów będzie lepszy.

- Dostałem trzecią szansę zdobycia tytułu mistrza świata, a mało który zawodnik ma taką okazję. Tak więc mam teraz coś do udowodnienia. Muszę być w absolutnie szczytowej formie, natomiast cała presja spoczywa tak naprawdę na moim rywalu. Ja przecież nie mam nic do stracenia - zakończył Arreola.