STRASZLIWA BITKA - VARGAS Z SALIDO NA MIARĘ WALKI ROKU!

Redakcja, Informacja własna

2016-06-05

To miał być świetny pojedynek i na to się raczej nastawialiśmy znając historię obu zawodników, ale to co pokazali Orlando Salido (43-13-4, 30 KO) i Francisco Vargas (23-0-2, 17 KO) przeszło chyba najśmielsze oczekiwania kibiców, promotorów i tych dwóch niesamowitych wojowników.

Panowie szybko zapomnieli o defensywie i zaczęli się okładać cios za cios. W końcówce pierwszej rundy Vargas zyskał przewagę. Na początku drugiej Salido zdominował obustronne bombardowanie, jednak champion znów wrócił w końcówce. W trzecim starciu trwała zażarta wojna, ale pół minuty przed końcem prawy sierp pretendenta zranił przeciwnika, choć obyło się bez nokdaunu.

Salido w czwartej odsłonie narzucił niewyobrażalny pressing. Oczywiście Vargas odpowiadał, lecz Orlando od pierwszej do ostatniej sekundy wyrzucał ciosy niczym z automatu bez chwili wytchnienia. Piątą rundę wszyscy oglądali na stojąco, a tę niesamowitą wojnę mogli przeklinać tylko sędziowie, którzy musieli wskazać na jednego z nich.

Pod koniec pierwszej minuty szóstej rundy Vargas złapał oponenta krótkim sierpem, natychmiast poprawił prawym podbródkowym i tym razem to challenger był w tarapatach. Vargas okładał go przez kilkadziesiąt sekund aż się zmęczył, a wtedy piąty bieg włączył Salido i zaczął odpowiadać swoimi bombami.

Po zażartej i szalenie równej rundzie numer siedem, od połowy ósmej Salido zaczął łamać rywala mocnymi prawym sierpami, którymi przełamywał nawet gardę mistrza. Ale po chwilowym kryzysie Vargas wrócił po przerwie i znów na ringu w StubHub Center w Carson zapanowała wojna na wyniszczenie. W połowie dziesiątego starcia Vargas zaczął składać swoje uderzenia w kombinacje 4-5 ciosów, a szczególnie skuteczna była akcja lewy podbródkowy-prawy sierp. Salido po otrzymaniu kilku takich bomb z grymasem bólu na twarzy cofnął się na liny, jednak kilkanaście sekund później to już on nacierał, by zatrzeć złe wrażenie. Jedenaste starcie jak cała walka - cios za cios, kryzys za kryzys, ból za ból. W hali już nikt nie siedział, a zapewne również przed telewizorem część fanów wstała z fotela.

Ostatnie trzy minuty to dalsza kanonada z obu stron, szaleńcze tempo i mordercze wydawałoby się ciosy. Gdy zabrzmiał ostatni gong, fani szermierki na pięści jeszcze długo wiwatowali na cześć obu wojowników. Obaj krańcowo zmęczeni, zakrwawieni i zapuchnięci, czekali z niepokojem na werdykt... Sędziowie mieli wyjątkowo niewdzięczne zadanie, ale skończyło się tak, jak chyba powinno. Jeden z arbitrów typował nieznaczną przewagę 115:113 Vargasa, lecz dwaj pozostali wypunktowali remis. A przy remisie Francisco zachował tytuł mistrza świata federacji WBC kategorii super piórkowej, czy też jak kto woli junior lekkiej.

Dzień wcześniej odszedł wspaniały Muhammad Ali, ale dzięki takim walkom jak ta boks na pewno będzie miał się dobrze. Kto nie oglądał, niech żałuje...