DiBELLA: POWIETKIN NIE POPROSIŁ JESZCZE O OTWARCIE PRÓBKI B

Redakcja, Box Nation

2016-05-20

Promotor Lou DiBella, który współpracuje z mistrzem WBC wagi ciężkiej Deontayem Wilderem (36-0, 35 KO), powiedział, że jest zdecydowanie za wcześniej, by mówić o tym, że walka z Aleksandrem Powietkinem (30-1, 22 KO) została przełożona, a nie odwołana. Zdradził też, że Rosjanin wciąż nie poprosił o otwarcie próbki B.

DiBella był w czwartek telefonicznym gościem w emitowanym przez Box Nation programie Steve'a Bunce'a, znanego brytyjskiego dziennikarza zajmującego się boksem. Na temat sytuacji wokół pojedynku Wilder-Powietkin nie miał do przekazania wiele nowego.

- Nie możemy za dużo zrobić do czasu ogłoszenia decyzji przez WBC. Walka została niby "przełożona". Nie wiem, co to ma znaczyć. To Riabiński [promotor Powietkina] mówi, że ją przełożono, ale nie mam pojęcia, na czym opiera te słowa. Jest zdecydowanie za wcześnie na takie wypowiedzi - stwierdził.

- Ostatnia nowina, o jakiej wiem, to fakt, że nie otwarto jeszcze próbki B. I że Powietkin wcale nie prosił, aby ją otwierano. Nie wiem, na czym stoimy. Nie możemy mieć żadnych innych planów, bo technicznie rzecz biorąc, naszym obowiązkowym pretendentem nadal jest Powietkin. Czekamy na kolejne decyzje federacji - dodał.

U Rosjanina wykryto meldonium, zakazany od 1 stycznia br. środek poprawiający wydolność. Jego ilości w organizmie boksera były niewielkie, ale obóz Wildera podchodzi do problemu bardzo poważnie.

RIABIŃSKI: TĘ HISTORIĘ NAPOMPOWAŁY MEDIA >>>

- Ludzie myślą, że skoro ten środek został zabroniony niedawno, nie jest taki zły, ale eksperci mówią, że to niezwykle skuteczny środek, który poprawia wyniki i dlatego właśnie tak często był stosowany wśród rosyjskich sportowców. To ekwiwalent viagry, tyle że działa na kondycję. Daje ogromne pokłady energii - oznajmił DiBella.

W tej sytuacji, podkreślił, nie było mowy, aby pozwolić, żeby pojedynek doszedł do skutku. Zapewnił wprawdzie, że Wilder był w doskonałej formie, ale być może nie pomogłoby to w konfrontacji z kimś, kto najprawdopodobniej korzystał z nielegalnej pomocy.

- Przed żadną walką Deontay nie był tak podekscytowany. Sądziłem, że wyjdzie i znokautuje Powietkina. Byłem co do tego przekonany, o ile by wyszli i walczyli na pięści. Ale jeśli jeden zawodnik walczy pięściami, a drugi zawodnik ma w dłoniach broń, nie można do takiej walki dopuścić. Ci goście nie wykorzystują rąk, żeby odbić piłkę kijem bejsbolowym, tylko po to, by bić się po głowach. Jesteśmy zawiedzeni, ale nie mieliśmy wyboru - powiedział.