WILDER: NIE MA TAKICH SPECYFIKÓW, KTÓRE URATOWAŁYBY POWIETKINA

Redakcja, Premier Boxing Champions

2016-05-16

Deontay Wilder (36-0, 35 KO) miał od wczoraj siedzieć już w Moskwie, tymczasem pakuje manatki i z Sheffield, gdzie trenował przez ostatnie dwa tygodnie, leci do domu w Alabamie. Wszystko przez wyniki wyrywkowych badań antydopingowych Aleksandra Powietkina (30-1, 22 KO) i odwołaniu zaplanowanej na sobotę walki tych panów.

- Brak słów. To wstyd, że mistrz musi przechodzić takie coś. Wszystko robiłem perfekcyjnie. Udałem się do Anglii i wystawiłem swój organizm na próbę wytrzymałości. Teraz to wszystko poszło na marne. Ta cała sytuacja pokazuje tylko, jak oni bardzo się mnie obawiali. Nie chcieli po prostu, bym przybył do Rosji i znokautował ich zawodnika na oczach prezydenta - uważa "Brązowy Bombardier".

- To Powietkin naruszył warunki umowy, pozbawił Wildera szansy obrony tytułu, a przecież Deontay i jego drużyna ponieśli już spore straty. Tak więc rozmowy o przełożeniu tej walki na inny termin są bezpodstawne i zdecydowanie przedwczesne - wtrącił promujący championa Lou DiBella.

DEONTAY WILDER: SERWIS SPECJALNY >>>

- Ciągle bardzo bym chciał skopać Powietkinowi tyłek. Nie ma takich specyfików na świecie, które uratowałyby go i powstrzymały przed tym laniem. W mojej ocenie Powietkin nigdy nie był poważnym zagrożeniem i byłem gotowy by pokazać światu, do czego jestem zdolny. Niestety taka szansa została mi skradziona. Zresztą nie tylko mi, wszystkim kibicom boksu. My zrobiliśmy wszystko tak jak trzeba, zaakceptowaliśmy wszystkie warunki i pozostawaliśmy cierpliwi. Jest mi po prostu szkoda kibiców - dodał Wilder.