ZAPOMNIANY MISTRZ - CARMEN BASILIO

Wojciech Czuba, Opracowanie własne

2016-05-05

Słynący z twardych pięści, jedynego w swoim rodzaju "ciągu" na przeciwnika i ogromnego serca do walki Carmen Basilio (56-16-7, 27 KO) urodził się 2 kwietnia 1927 roku w mieście Canastota. Tym samym, gdzie znajduje się słynny International Boxing Hall of Fame, który powstał właśnie po to, aby upamiętnić ringowe dokonania tego legendarnego zawodnika.

Jako dziecko Carmen razem z dziewięciorgiem rodzeństwa pracował od świtu do zmroku na ogromnych polach cebuli. To właśnie stąd wziął się jego późniejszy ringowy przydomek "Cebulowy Farmer z Północy". Co ciekawe ten nie cofający się przed nikim pięściarz zawodowcem został dopiero w wieku 22 lat, wygrywając 19 z pierwszych 24 walk.

W 1950 roku usłyszał o nim bokserski świat, gdy niespodziewanie pokonał byłego mistrza świata wagi półśredniej Lewa Jenkinsa (73-41-5, 51 KO). To był znak dla jego promotora, że młody wilk jest już gotowy na wielkie wyzwania i Basilio opuścił Nowy Jork, gdzie dotychczas występował i ruszył podbić zachód. Kolejnych sześć pojedynków stoczył w Nowym Orleanie, cztery z nich wygrywając przez nokaut. Oprócz coraz cenniejszych zwycięstw, między innymi nad byłymi mistrzami Ike'em Williamsem (127-24-4, 61 KO) i Billy Grahamem (102-15-9, 27 KO), ten często występujący co miesiąc walczak nie ustrzegł się i porażek.

W końcu w 1953 zanotował całą serię zwycięstw, co zaowocowało coraz wyższą pozycją w rankingach dywizji półśredniej i w efekcie skrzyżował rękawice z ówczesnym czempionem tej kategorii, Kidem Gavilanem (108-30-5, 28 KO). Niestety "Kubański Jastrząb" okazał się dla niego za mocny i Basilio przegrał tę zaciętą 15-rundową bitwę niejednogłośnie na punkty.

W 1954 roku "Cebulowy Farmer" był znowu niepokonanym, notując siedem zwycięstw i jeden remis. Dzięki temu w kolejnym roku znowu los się do niego uśmiechnął i tak Carmen wszedł między liny z kolejnym mistrzem świata, Tonym DeMarco (58-12-1, 33 KO). Tym razem na ringu w Syracuse Basilio wykorzystał swoją szansę w stu procentach i zastopował niebezpiecznego "Bombowca z Bostonu" w dwunastej odsłonie! O emocjach i dramatyzmie tej ringowej wojny niech świadczy fakt, że uznano ją za walkę roku 1955. Świeżo upieczony król wagi półśredniej, jak na gentlemana przystało, dał oczywiście swojemu rywalowi rewanż. Pięć miesięcy później walczący u siebie w Bostonie DeMarco mimo wielkiego wsparcia tysięcy swoich fanów ponownie padł na deski po ciosach Basilio.

Nieoczekiwanie w swoim kolejnym występie w marcu 1953 roku Basilio utracił tytuł na rzecz cenionego Johnny'ego Saxtona (55-9-2, 21 KO), chociaż jedenastu z osiemnastu zgromadzonych wówczas wokół ringu w Chicago reporterów było zdania, że Basilio wtedy oszukano. Karmen nie rozpaczał ani sekundy i szybko naprawił tę wpadkę, nokautując we wrześniu swojego pogromcę w dziewiątej odsłonie. Obaj panowie spotkali się jeszcze raz w lutym 1957 i ponownie górą był Basilio, który znowu triumfował przed czasem, demolując rywala z Newark w niespełna dwie rundy.

W tym samym roku, a dokładniej we wrześniu, na słynnym nowojorskim stadionie Jankesów Carmen odniósł jedno ze swoich najcenniejszych zwycięstw. Tego dnia "Cebulowy Farmer" zdetronizował wielkiego mistrza wagi średniej Sugara Raya Robinsona (173-19-6, 108 KO)! Przez pełne piętnaście rund Basilio z furią i bez wytchnienia atakował korpus faworyta z Harlemu, regularnie bombardując także jego głowę. Robinson nie odpuszczał i w efekcie obaj do samego końca walczyli jakby chodziło o życie. Po ostatnim gongu sędziowie niejednogłośnie wskazali na aktywniejszego Basilio. Z werdyktem tym oczywiście nie zgodził się pokonany Sugar, a jego trener George Gainford podsumował wszystko jednym słowem: "Rozbój!". Wtedy uśmiechnięty Carmen wypalił: "Oczywiście, że to ja wygrałem. Czyż nie atakowałem cały czas? Czyż nie zadałem więcej ciosów? Dlatego wygrałem."

W marcu 1958 roku, dokładnie w tym samym miejscu, doszło do rewanżu, w którym górował niejednogłośnie na punkty Robinson. Na wynik tej walki miała jednak wpływ potworna opuchlizna lewego oka Basilio, z którą zmagał się od szóstej rundy i która na wpół ślepemu wojownikowi nie pozwoliła doprowadzać do celu większości jego uderzeń.

W kolejnych walkach Carmen próbował jeszcze znowu wskoczyć na szczyt, ale zarówno Gene Fulmer (55-6-3, 24 KO) dwa razy, jak i Paul Pender (40-6-2, 20 KO), okazali się od niego lepsi. Po przegranej z Penderem w kwietniu 1961 roku Basilio oficjalnie zakończył swoją karierę.

Warto dodać, że ten uwielbiający bezpardonowy atak zawodnik był trenowany przez słynnego Angelo Dundee. Na uwagę zasługuje również fakt, że bratanek Basilio - Billy Backus (49-20-5, 23 KO), poszedł w ślady swojego wielkiego wujka i w 1970 roku wywalczył mistrzostwo świata wagi półśredniej. Gdy mańkut z Canastoty stanął wtedy naprzeciw legendarnego Jose Napolesa (81-7, 54 KO), był skazywany przez wszystkich na porażkę, a bukmacherzy obstawiali jego przegraną w stosunku 9:1. Tymczasem niezrażony tym Backus postawił wszystko na jedną kartę, ruszył ostro na mistrza i na skutek rozcięcia po jednym z jego ciosów zastopował go w przeciągu czterech rund.

- To najwspanialsza rzecz, jaka mnie spotkała od czasu, gdy sam zdobyłem mistrzostwo – stwierdził wtedy dumny wujek Basilio.

Ten wielki mistrz zmarł 7 listopada 2012 roku mając 85 lat.