ŚRUBAMI W SĘDZIÓW - cz.6

Sławomir Ciara, Informacja własna

2016-04-14

90-lecie Kujawsko-Pomorskiego Okręgowego Związku Bokserskiego (cz. 6)

Czterysta walk Rybskiego. Fighter Kujawa

Już tylko godziny dzielą organizatorów od wydania publikacji pt. „Twarze Pomorsko-Kujawskiego Boksu”. Uroczystość zaplanowano na piątek, na godz. 17.00, w restauracji Triumf (pod trybuną „B” stadionu Zawiszy) przy ulicy Gdańskiej 163. Piątkowe wydarzenie wpisane jest w cykl jubileuszu 90-lecia boksu na Pomorzu i Kujawach. W piątkowej imprezie wezmą udział zaproszeni goście, sponsorzy, a przede wszystkim byli i obecni pięściarze, szkoleniowcy, sędziowie, i działacze tworzący sławetną historię tej sportowej dyscypliny w kujawsko-pomorskim województwie. - Zaproszenia wysłaliśmy do sześćdziesięciu osób – zaznacza Kazimierz Kosiński, współautor książki „Twarze Pomorsko-Kujawskiego Boksu”, będący jednocześnie prezesem Pomorsko-Kujawskiego Klubu Seniora Boksu z siedzibą w Bydgoszczy.

To pod kierunkiem sternika seniorów boksu piątkowe wydarzenie będzie miało swój początek, a finał (czyli druga część) jubileuszu 90-lecia K-P OZB odbędzie się w Grudziądzu, 15 października. - Pięć lat temu również patronowaliśmy uroczystościom, a związane one były z 85-leciem istnienia regionalnego pięściarstwa i także one odbyły się na Zawiszy  – dodaje prezes bokserskich seniorów.  

Autograf od mistrza

Tymczasem kilka dni temu w pubie PRL w Bydgoszczy odbyła się kolejna, już ostatnia promocja „Twarzy Pomorsko-Kujawskiego Boksu”. Obecni byli: bydgoski król nokautu, reprezentant Polski z lat 80. Mirosław Kuźma oraz prezes K-P OZB Krzysztof Chojnacki i autor tekstu, będący współautorem książki. - Publikację chciałbym podarować mojej najbliższej osobie, która interesuje się właśnie pięściarstwem.  Również jestem fanem boksu, a i także bydgoskiego hokeja o którym w naszym mieście można tylko powspominać – zwierzył się nam jeden z uczestników spotkania, pamiętający doskonale czasy świetności Mirosława Kuźmy. Następnie były pięściarz i trener Zawiszy zamieścił w publikacji swój autograf. - Dzięki Panie Mirosławie – z radością oznajmił fan boksu.

Gościć będą w Grudziądzu

Po piątkowej imprezie, pół roku później, 15 października w Grudziądzu zaplanowano główne uroczystości jubileuszowe. Najpierw w hali miejscowego Startu (ul. Konarskiego 36) zostanie rozegrany mecz bokserski pomiędzy reprezentacjami Kujawsko-Pomorskiego OZB i szwedzkiego miasta Jonkoping. - Spotkanie odbędzie się w godzinach przedpołudniowych, a po południu w hotelu Rad zaplanowano akademię – powiadamia Krzysztof Chojnacki. To właśnie tam wręczone zostaną działaczom, szkoleniowcom i zawodnikom odznaczenia państwowe, resortowe oraz nagrody, puchary i medale. - Progi grudziądzkiego hotelu Rad powinno przekroczyć około dwieście osób – liczy Chojnacki.

Złote czasy

Dla kibiców Grudziądz kojarzy się nie tylko ze sportem żużlowym, ale także i z boksem. Jest kolebką tego sportu. To w tym mieście w 1926 roku z inicjatywy Henryka Sadłowskiego i Franciszka Koprowskiego powstał Pomorski Okręgowy Związek Bokserski. Pierwszym prezesem wybrano Kazimierza Andruta. Następnie siedzibę władz POZB przeniesiono do Torunia, a po kilku latach do Bydgoszczy. - Po rezygnacji Bydgoszczy ponownie siedzibę związku przeniesiono do Grudziądza – podkreśla Kazimierz Kiczyński, były prezes K-P OZB, szefujący obecnie Startowi Grudziądz.

Jednak największe sukcesy pięściarze z Pomorza i Kujaw osiągali w czasach, kiedy bokserskim związkiem kierowali: dr Wacław Kocon i Zdzisław Bańkowski (lata 1954-88 rok). Wtenczas wicemistrzostwo olimpijskie (Rzym, 1960) wywalczył Jerzy Adamski (Astoria Bydgoszcz). Ten sam pięściarz zdobył złoty i brązowy medal mistrzostw Europy (Lucerna 1959, Moskwa 1963). Na igrzyskach olimpijskich w Rzymie na najniższym stopniu podium stanął Brunon Bendig (Zawisza). Tytuł wicemistrza Europy (Berlin, 1965) zdobył Hubert Skrzypczak (Zawisza). Brązowy medal ME (Lucerna, 1959) wywalczył Zygmunt Zawadzki (Zawisza). Do tej zdobyczy należałoby doliczyć brązowy medal ME (Mediolan, 1951) Alfreda Palińskiego (Legia Chełmża). - To naprawdę były spektakularne osiągnięcia. Dziś są tylko w sferze marzeń – uważa Kazimierz Kosiński.

Pech Kuźmy

W następnym okresie nie było już takich triumfów. Jednak w Zawiszy postawiono na pracę z młodzieżą, która dała oczekiwane efekty. W tureckim Izmirze (1976) zabłysnęli juniorzy tego klubu. Z mistrzostw Europy: Krzysztof Kikowski, Krzysztof Kucharzewski i Mirosław Pabianek powrócili z brązowymi medalami. Potem nastał czas posuchy. Na kolejne międzynarodowe sukcesy trzeba było długo czekać. Najbliżej podium był Mirosław Kuźma (Zawisza), który w mistrzostwach świata seniorów (Monachium, 1982 rok) i mistrzostwach Europy juniorów (Dublin, 1978) dotarł do ćwierćfinału. - Miał pecha. W Dublinie po spóźnieniu się na ważenie pięściarzy oddał walkowera Rumunowi Imbru, a w Monachium przegrał nieznacznie 2:3 na punkty z Irlandczykiem Tommem Correm – mówił Lucjan Borys, wiceprezes sekcji bokserskiej Zawiszy.  

Dominacja pań

Mijały lata. Aż wreszcie nastąpił przełom. Po powołaniu do działalności kobiecego pięściarstwa panie z naszego regionu: Jagoda Karge (Wda Świecie) i Kinga Siwa (Pomorzanin Toruń), w 2006 roku na ringu w Warszawie, uplasowały się na najniższym stopniu podium seniorskich mistrzostw Europy. Wychowanka Wdy Świecie, podopieczna trenera Leszka Piotrowskiego ten sam wynik powtórzyła dwa miesiące później w listopadowych mistrzostwach świata w Delhi.

Ponadto, dla Pomorza i Kujaw wielki międzynarodowy sukces odniosła juniorka toruńskiego Pomorzanina Aneta Rygielska, która w mistrzostwach świata (Albena 2013) w pięknym stylu zdobyła złoty medal. - Obecnie płeć piękna broni honoru rodzimego boksu i rehabilituje się za porażki  panów – uważa Krzysztof Chojnacki, który niedawno jeszcze pracował w zarządzie PZB w komisji kobiecego pięściarstwa. - Co nas najbardziej niepokoi ? - zastanawia się Chojnacki. - Że wśród juniorów od 39 lat nie było medalu w najważniejszych imprezach światowego i europejskiego formatu.  

Tymczasem zanotowano niespodziankę. W ubiegłym roku do dobrych tradycji pomorsko-kujawskiego boksu nawiązał niespodziewanie junior Zawiszy Eryk Apresyan, który powrócił z dwoma medalami. Z mistrzostw świata w Sankt Petersburgu - brązowym, a z mistrzostw Europy ze Lwowa - srebrnym. - Te „krążki” wywalczył jako jedyny dla barw biało-czerwonych i potwierdził w tej kategorii wiekowej reprezentacyjną przynależność – powiedział klubowy trener Paweł Matuszewski

Czas na następnych

To są najważniejsze osiągnięcia pomorsko-kujawskich pięściarzy. Do nich z pewnością w naszych publikacjach będziemy jeszcze powracać. Przecież jubileusz 90-lecia jest pewnym etapem refleksji, jednocześnie podsumowaniem wieloletniej działalności. Dlatego też na naszym portalu już od kilku tygodni publikujemy sylwetki najbardziej znanych (mowa o żyjących) pięściarzy, trenerów i sędziów tego regionu.

W poprzednich częściach zamieściliśmy biografie: Antoniego Jóźwiaka, Witolda Kaźmierczaka, Kazimierza Kosińskiego, Henryka Niedźwiedzkiego, Jerzego Planutisa, Jana Zaskwary, Tadeusza Maciukiewicza, Aleksego Ordańskiego, Czesława Kujawy i Jerzego Dończyka.  W dzisiejszej bydgoszczan - rywala dwukrotnego mistrza olimpijskiego Jerzego Kuleja, później trenera Zawiszy Ryszarda Rybskiego oraz pięściarską karierę wicemistrza Polski z 1967 roku, szkoleniowca Brdy Franciszka Kujawy.

Cień Jerzego Kuleja

Ryszard Rybski; występował w ringu w najlepszych latach polskiego pięściarstwa. Jest wychowankiem Startu Elbląg. Po przeniesieniu się (w latach 60.) do Bydgoszczy walczył w drużynie Zawiszy, razem z Brunonem Bendigiem i Hubertem Skrzypczakiem. W ringu stoczył ponad 400 pojedynków.

Dziś emerytowany major WP, 77-letni Pan z sentymentem wspomina czasy, kiedy polskie olimpijskie pięściarstwo należało do światowej elity. Przypomnijmy, że największym sukcesem rodzimego boksu było wywalczenie aż 7 medali podczas IO w Tokio (1964 rok). Na najwyższym stopniu podium stanęli: Józef Grudzień (waga lekka), Jerzy Kulej (w. lekkopółśrednia), Marian Kasprzyk (w. półśrednia), na drugim: Artur Olech (w. muszą), trzecim: Józef Grzesiak (w. lekkośrednia), Tadeusz Walasek (w. średnia) i Zbigniew Pietrzykowski (w. półciężka).

O krajowy prymat i koszulkę z białym orłem na piersi Ryszard Rybski rywalizował z samym olimpijskim czempionem Jerzym Kulejem. Ten zaś po triumfie w Tokio złoty medal olimpijski raz jeszcze zdobył cztery lata później w Meksyku (1968). - Trzy razy  boksowałem z Jurkiem Kulejem i raz udało mi się zremisować, dwa razy poniosłem porażkę – wspomina. Ale w konfrontacji z Rybskim nasz dwukrotny mistrz olimpijski nie miał łatwej przeprawy. Dwukrotnie zawodnik Zawiszy przegrał z nim na punkty 1:2. - Umiałem Kuleja trzymać na dystans i jego dynamiczne akcje powstrzymywać lewym prostym – powraca do tamtych walk Ryszard Rybski.

Wyniesiony z hali

W tamtych czasach (lata 60.) w Bydgoszczy w większości bokserską areną zmagań była hala Astorii. - Był to ligowy mecz Zawiszy z Gwardią Warszawa. Hala Astorii wypełniona po brzegi. Co prawda Rybski niejednogłośnie na punkty przegrał tę potyczkę, jednak nie mogący się pogodzić z porażką rozgrzani do czerwoności bydgoscy kibice pięściarza Zawiszy wynieśli z hali na ramionach – powiedział Kazimierz Kosiński, były sędzia EABA który wtenczas pełnił funkcję arbitra czasowego. - To było coś niebywałego - dodał. A wówczas barw Zawiszy bronili: medaliści olimpijscy i mistrzostw Europy: Brunon Bendig, Hubert Skrzypczak czy mistrz Polski Leon Kankowski.

Mistrz klinczu

Ryszard Rybski rywalizował o miejsce w narodowej reprezentacji nie tylko z Jerzym Kulejem, ale również z innymi czempionami ringu. Byli to: Józef Grudzień (złoto IO w Tokio,1964) i Jan Szczepański (złoto IO Monachium, 1972). Z Grudniem dwa razy wygrał, natomiast ze Szczepańskim raz zszedł z ringu w roli zwycięzcy i raz został pokonany. - Potrafiłem z nimi boksować – mówi pięściarz Zawiszy.

Choć lat ubyło do dziś jeszcze kibice pamiętają zacięte i dramatyczne pojedynki słynącego z niespotykanego stylu walki (liczne klincze, umiejętna antycypacja i strategia pojedynku) boksującego w wadze lekkopółśredniej Ryszarda Rybskiego. Nigdy jednak nie miał szczęścia reprezentować narodowych barw na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach Europy (MŚ jeszcze nie było. Pierwsze odbyły się w 1974 r.).

Byli blisko medalu

Osobnym rozdziałem w życiu Ryszarda Rybskiego była praca szkoleniowca. Po zakończeniu zawodniczej kariery (1970 rok) najpierw pomagał trenerom: Witoldowi Kaźmierczakowi i Edwardowi Rinke. W 1973 roku objął opiekę nad drużyną seniorów i razem z Zenonem Wojdylakiem prowadzili ten zespół. Pod ich kierunkiem największy sukces Zawisza osiągnął w 1983 roku, kiedy rywalizując - jako beniaminek - na pierwszoligowym ringu był blisko wywalczenia medalu.

Tymczasem tak się nie stało. Kibice przeżyli srogi zawód. Nieoczekiwana wysoka porażka 2:18, w bydgoskim amfiteatrze, z Gwardią Warszawa sprawiła, że Zawisza opuścił strefę medalową i zajął ostatecznie 5 miejsce.  - Trochę zabrakło nam szczęścia. Z stołecznymi klubami Legią i Gwardią, Czarnymi Słupsk czy zespołami z Górnego Śląska nie mogliśmy się równać. One w składach miały wyżej notowanych pięściarzy i co najważniejsze większe przebicie we władzach Polskiego Związku Bokserskiego, i co istotne na koncie więcej pieniędzy – wyznaje Rybski. Według opinii trenera to te czynniki zadecydowały o przewadze Warszawy, Słupska i śląskich drużyn nad Zawiszą, w którym to czołowymi pięściarzami byli: Adam Koźlik, Krzysztof Kikowski, Mirosław Kuźma, Edward Zaborowski, Mariusz Bonek - Po żużlu, piłce nożnej i hokeju na lodzie boks w Bydgoszczy był najpopularniejszym sportem  – kończy Ryszard Rybski.

W skrócie

Ryszard Rybski - lat: 77, pierwszy klub Start Elbląg, od 1959 r. Zawisza, jako pięściarz (waga lekkopółśrednia) stoczył ponad 400 walk. Osiągnięcia: mistrz Polski seniorów (1966) i juniorów (1957), dwa razy srebrny medal MP (1963, 1968), złoto i brąz MAZ (1963, 1966), 7 razy w rep. Polski (1964-67, 3 zwyc. - 4 por.). Od 1973-1992 r.  trener-koordynator Zawiszy.

Moim zdaniem

Ryszarda Rybskiego poznałem, kiedy był już trenerem. Wymagał od siebie, ale też i od samych pięściarzy, a w sekundanckim narożniku wiele oczekiwał od podopiecznych. W szkoleniu główny nacisk stawiał na obrony. Miał powiedzenie: chcąc zadawać ciosy najpierw trzeba umieć się obronić. To były cenne uwagi trenera wpajającego podopiecznym reguły starej szkoły polskiego boksu, której dziś niestety, brakuje.

Śrubami w sędziów

Franciszek Kujawa; pięściarz wagi muszej. Bronił barw KKS Brda. Stoczył 227 walk, z tego 180 wygrał i 20 zremisował. W ringu występował 18 lat. Bokserską karierę rozpoczynał w 1954 roku, a zakończył w 1972. - Był wierny swojemu macierzystemu klubowi, choć kiedy pełnił czynną służbę wojskową kontynuował uprawianie pięściarstwa w Zawiszy – podkreśla nie posiadający rodzinnych korzeni, lecz mający to samo nazwisko bydgoszczanin Czesław Kujawa, wiceprezes OZB, zawodowy sędzia.

W ringu dysponował niezwykłą walecznością, dobrym wyszkoleniem technicznym i odwagą. Nie miał jednak szczęścia do najwyższych laurów. Jego największym osiągnięciem było wywalczenie srebrnego medalu podczas mistrzostw Polski seniorów w 1967 roku. W finale wagi muszej, na ringu w Łodzi, przegrał nieznacznie z zawodnikiem gospodarzy Drożdżalem.

Do dziś ci najstarsi, ci żyjący jeszcze fani boksu wspominają czasy, kiedy drużyna Brdy rywalizowała w II i o wejście do II ligi. Walki odbywały się na terenie ZNTK w parowozowni. Tam wokół ringu stały też parowozy. Kiedy trybuny były całkowicie wypełnione publicznością, widzowie chcąc oglądać mecz siadali na tych właśnie szynowych pojazdach i przy tym zachowywali się bardzo impulsywnie. Kiedy ogłoszono werdykt pojedynku, a kibice nie zgadzali się z nim, wówczas na ring leciały śruby, które leżały na parowozach. Takim oto właśnie sposobem miejscowa publiczność dawała wyraz dezaprobaty oceny sędziów. - To coś było wyjątkowego – mówi doskonale pamiętający tamte chwile pan Bogdan, jeden z bydgoskich kibiców.

Szkolił młodzież Brdy

W takich okolicznościach Franciszek Kujawa walczył o ligowe punkty. A większość potyczek wygrywał i takiego zapamiętali go sympatycy boksu w grodzie nad Brdą. - Był ulubieńcem i cieszył się uznaniem bydgoskiej publiczności – zaznacza Kazimierz Kosiński.

Nie zerwał jednak z ulubioną sportową dyscypliną. Po 18 latach przygody z ringiem ukończył kurs instruktora boksu i zajął się w macierzystej Brdzie szkoleniem młodzieży. Jednym z jego trenerskich osiągnięć było wywalczenie przez juniorów kolejowego klubu tytułu drużynowego mistrza Polski FS „Kolejarz” (indywidualnie złote medale zdobyli: autor tekstu, a także Jerzy Ziemlewicz). Turniej odbył się w 1977 roku w Gdańsku w hali Polonii. - To była silna federacja w naszym kraju. Po wojsku i gwardyjskim pionie sportowym plasowała się w czołówce – twierdzi Jerzy Planutis, były pięściarz Kolejarza i trener Brdy. Dwa lata później Franciszek Kujawa wziął całkowity rozbrat z pięściarstwem. Obecnie emeryt i mieszka w Bydgoszczy.

Za tydzień

W siódmym odcinku powrócimy do kariery szkoleniowca z Chojnic, Kazimierza Poterackiego oraz reprezentanta Polski i trenera Zawiszy Edwarda Zaborowskiego.