SZCZĘŚLIWY ERIC MOLINA WRÓCIŁ DO PRACY

Redakcja, Ring Magazine

2016-04-06

Eric Molina (25-3, 19 KO) zrobił swoje, pokonał naszego "Górala", a niespełna trzy godziny później był już na lotnisku. Na świętowanie nie było dużo czasu, bo w poniedziałek... trzeba było iść do pracy!

"Drummer Boy" kocha to co robi. Praca z trudną młodzieżą sprawia mu sporo frajdy, a on spełnia się w niej równie dobrze jak między linami.

- Nigdy nie czułem się tak dobrze wstając do pracy - nie ukrywa Amerykanin z meksykańskimi korzeniami. Pierwszy dzwonek w poniedziałek już o 7:45 rano, więc nie było nawet specjalnie dużo czasu na spanie.

- Uczniowie byli ze mnie dumni. Niektórzy z nich nawet oglądali tę walkę, choć nie są w stanie wyobrazić sobie, jak ważne dla mnie było to zwycięstwo. Inni nauczycieli również okazywali radość z mojego sukcesu. Moja wygrana była naprawdę inspirująca, gdyż jestem inspiracją dla moich wychowanków - powiedział przeżywający swoje przysłowiowe pięć minut Molina.

Przypomnijmy, że przegrywający na wszystkich kartach 83:88 Molina potężnym prawym na szczękę zastopował Tomasza Adamka (50-5, 30 KO), kończąc przy okazji jego piękną karierą. Oprócz wygranej walki i sporej wypłaty, zagarnął również interkontynentalny pas organizacji IBF.

Poniżej przypominamy wywiad z Amerykaninem tuż po zejściu z ringu.