JOSHUA: TRENOWAŁEM, BO CHCIAŁEM SOBIE PORADZIĆ W WIĘZIENIU

Redakcja, The Sun

2016-03-22

Anthony Joshua (15-0, 15 KO) to nie tylko jeden z najlepszych, ale i jeden z najlepiej ułożonych zawodników wagi ciężkiej. Nie zawsze jednak tak było. - Gdyby nie boks, siedziałbym dzisiaj za kratkami, a nie walczył o mistrzostwo świata - mówi.

Joshua po raz pierwszy popadł w konflikt z prawem w trakcie meczu piłki nożnej, kiedy miał 16 lat. - Byłem niezłym napastnikiem w szkole, ale kiedyś podczas meczu jeden koleś fikał. Złapałem go za szyję i przerzuciłem przez ramię. Nie zdawałem sobie sprawy z własnej siły. Nie wylądował zbyt dobrze. Zostałem oskarżony o napaść ze spowodowaniem średniego uszczerbku na zdrowiu. Na szczęście dostałem tylko po łapach, ale nadszedł czas, żeby skończyć z piłką - wspomina 26-letni dzisiaj AJ.

Problemów jednak przybywało. Nastolatek z Watfordu żył poza domem i spędzał czas na ulicy, gdzie o kłopoty nie było trudno. - Miałem głupie nastawienie. Żyłem w hostelach, gdzie nie było zasad. Czułeś, że nie masz nic do stracenia. To dziwne, bo miałem dobre wychowanie. Mama zawsze dbała o to, aby w domu była dyscyplina. Ale kiedy tylko wyszedłem na ulicę, wszystko się zmieniło. Jak jesteś w grupie, to nie myślisz o sobie, tylko o tym, co robią chłopaki. Jak szukasz kłopotów, to je znajdziesz - powiedział.

Pewnego razu Joshua został aresztowany w Reading. Nie chce mówić, co wtedy zrobił, ale podkreśla, że gdyby został uznany za winnego, dzisiaj jego życie znajdowałoby się w zupełnie innym miejscu.

Wtedy właśnie postanowił wyjść na prostą. Zostawił za sobą ulicę i wrócił do mamy. - Ciężko w to uwierzyć, ale przez 14 miesięcy miałem obrożę, nie mogłem wychodzić z domu od dwudziestej do szóstej rano. I musiałem trzy razy w tygodniu meldować się na komisariacie - wspomina.

W ramach ustaleń z wymiarem sprawiedliwości Joshua musiał się nauczyć jakiegoś zawodu. Postawił na murarstwo, zaczął też intensywnie trenować. - Chciałem być pewny, że jeżeli zostanę skazany, będę wystarczająco silny, aby o siebie zadbać - powiedział.

W końcu znalazł boks. Jego kariera mogła się jednak skończyć równie szybko, jak się zaczęła. Przed igrzyskami w Londynie w jego samochodzie znaleziono marihuanę. - Wyrzucono mnie z drużyny olimpijskiej. Wróciłem do Watfordu i znowu zacząłem hulać z dawnymi ziomkami. Moja biedna matka - stwierdził.

Początkowo został oskarżony o posiadanie z zamiarem rozprowadzenia, co mogło mu przysporzyć olbrzymich problemów. Zarzuty jednak złagodzono i skończyło się na pracach społecznych. - Sadziłem marchewki, pomidory, kabaczki. Kopałem w ziemi, rąbałem drewno. Jak zwykle w tamtym okresie, nie przyjąłem dobrze wyrzucenia z drużyny. Byłem arogancki i humorzasty - skomentował.

Ostatecznie wrócił do kadry olimpijskiej i rok później stanął na najwyższym stopniu podium w Londynie. Dzisiaj dzielą go nieco ponad dwa tygodnie od walki o mistrzostwo świata IBF w wadze ciężkiej z Charlesem Martinem (23-0-1, 21 KO), która odbędzie się 9 kwietnia w Londynie. - Jestem szczęściarzem, w końcu mam wszystko poukładane - mówi.