MINĘŁA TRZYDZIESTA ROCZNICA WALKI HAGLER vs MUGABI

Wojciech Czuba, Opracowanie własne

2016-03-20

10 marca 1986 roku legendarny champion wagi średniej Marvin Hagler (62-3-2, 52 KO) odniósł ostatnie zwycięstwo na zawodowych ringach. Słynący z niesamowitej siły ciosu "Marvelous" zmierzył się wówczas z niepokonanym Johnem Mugabim (42-7-1, 39 KO), który nie bez powodu nazywany był "Bestią" z Ugandy.

Oczywiście faworytem walki wieczoru w Caesars Palace w Las Vegas był Hagler. Bukmacherzy obstawiali zwycięstwo właściciela pasów WBC, WBA i IBF w stosunku 3:1, ale nie brakowało też takich, którzy wierzyli, że niepokonany w 25. walkach Mugabi utrze mistrzowi nosa. Dotychczas "Bestia" budowała swoją markę demolując tak znanych rywali, jak chociażby James Green, Frank Fletcher czy Earl Hargrove i dzięki temu otrzymała wielką szansę rywalizacji z królem wagi średniej. "Marvelous" nic sobie nie robił z reputacji kilera, jaką zasłużenie cieszył się Mugabi i zapowiadał, że sam pożre "Bestię".

Przystępując do tej bitwy Hagler był niepokonany od dziesięciu lat i była to dla niego dwunasta obrona tytułu mistrzowskiego. Tego dnia trochę padało, ale odrobina wody z pewnością nie była w stanie odstraszyć ponad piętnaście i pół tysiąca fanów pięściarstwa, którzy zasiedli tego dnia wokół ustawionego na zewnątrz ringu.

Słynny Don King tak opisał kiedyś Mugabiego - "To najbrzydszy sukinsyn, jakiego widziałem w życiu". Być może miał rację i bokser z Ugandy nie zrobiłby kariery jako model, niemniej jednak potworna siła uderzeń pozwoliła mu z powodzeniem rywalizować ze ścisłą światową czołówką tamtych lat. O sile rażenia dynamitu w rękawicach "Bestii" już wkrótce miał się przekonać faworyzowany mistrz.

Na początku leworęczny champion rozpoczął walkę z normalnej pozycji, chcąc w ten sposób zaskoczyć pretendenta. Ten jednak szybko się dostosował i udowodnił wszystkim, że nie jest tylko ograniczonym zabijaką, liczącym na jeden, kończący cios. Mugabi świetnie operował lewym prostym, do którego dokładał mocne uderzenia na korpus, samemu blokując, bądź unikając odpowiedzi mistrza.

Hagler widząc, że naprzeciwko niego znalazł się facet, który zrobi wszystko aby go zdetronizować, szybko zmienił taktykę i powrócił do pozycji mańkuta. On także zaczął regularnie używać swojej przedniej ręki, do której dokładał zabójczą lewą. W końcu w szóstej rundzie zaczął przełamywać Mugabiego, serwując mu bolesną kanonadę, sam jednak atakując otwierał się i także nie uniknął kilku bomb pretendenta.

W siódmej odsłonie mistrz wagi średniej został ukarany przez sędziego Millsa Lane'a odjęciem punktu za uderzenie poniżej pasa. Zaraz potem Mugabi złapał wiatr w żagle niesiony dopingiem wielotysięcznej publiczności skandującej głośno: "Bestia! Bestia". Widać było, że Hagler jest coraz bardziej sfrustrowany. Często chybiał swoją śmiercionośną lewą ręką i nie mógł dobrać się do skóry ambitnie walczącemu rywalowi. Frustracja zamieniła się we wściekłość, gdy w dziewiątym starciu wyraźnie naruszony ciosami "Marvelousa" Mugabi zyskał od sędziego ringowego chwilę cennego odpoczynku, na oklejenie rękawic taśmą.

Do jedenastej rundy Hagler wychodził z niemal całkowicie zamkniętym prawym okiem i żelaznym postanowieniem wykończenia rywala. W końcu król dywizji średniej namierzył Mugabiego najpierw solidnym prawym, do którego dołożył dwa piorunujące lewe sierpowe i "Bestia" z Ugandy padła jak podcięte drzewo. Po zainkasowaniu takiej kombinacji żadna ludzka istota nie byłaby w stanie podjąć dalszych zmagań.

Tak oto dwunasta obrona mistrzowskich pasów Haglera zakończyła się sukcesem. Z tych dwunastu śmiałków, tylko twardy jak stal Roberto Duran wytrzymał z mistrzem pełen zaplanowany dystans. Za to zwycięstwo Marvin zarobił dwa i pół miliona dolarów plus procent z przychodów w dniu walki.

Rok później, dokładnie 6 kwietnia, ten wielki mistrz zawalczył po raz ostatni, ulegając na punkty innej legendzie tamtych lat, jaką bez wątpienia był Sugar Ray Leonard (36-3-1, 25 KO). Po tej porażce definitywnie zawiesił rękawice na kołku.