BAŁAGAN W WIRGINII. NAWET JAK SĄ WINNI, TO NIE MOŻNA ICH UKARAĆ

Redakcja, The Ring

2016-03-18

Przedstawiciele departament ds. zatrudnienia (DPOR) w Wirginii bezradnie rozkładają ręce po opublikowaniu raportu dotyczącego walki, po której 23-letni portorykański bokser Prichard Colon (16-1, 13 KO) od pięciu miesięcy pozostaje w śpiączce. - Może w ogóle nie powinniśmy byli nic robić. Ludzie byliby chyba mniej zawiedzeni - komentuje przeprowadzone dochodzenie Mary Broz Vaughan.

Liczący dziesięć stron raport nie odpowiedział na pytanie, kto ponosi winę za poważny uszczerbek na zdrowiu młodego pięściarza. Wskazuje wprawdzie szereg nieprawidłowości ze strony sędziego Josepha Coopera i lekarza Richarda Ashby'ego, lecz nikogo nie obarcza odpowiedzialnością. Utrudnione jest to nie tylko ze względu na złożoność sprawy, ale i osobliwe relacje pomiędzy departamentem a wspomnianymi podmiotami. Ponieważ w Wirginii nie istnieje komisja bokserska, sędzia i lekarz zostali zatrudnieni do pracy podczas gali jako osoby zewnętrzne. To zwalnia ich z odpowiedzialności i kary ze strony DPOR.

- Nie mamy tak dużego zasięgu. Nie możemy nikogo zawiesić, nie ma żadnej licencji, którą moglibyśmy odebrać. Departament nie ma tutaj jurysdykcji, nie możemy więc ich ukarać za jakiekolwiek naruszenie przepisów - mówi Vaughan. - Może lepiej byłoby, gdybyśmy w ogóle się tym nie zajmowali, bylibyśmy bliżej spełnienia oczekiwań opinii publicznej. Ale nie mogliśmy tego zrobić. Mamy tutaj dzieciak w śpiączce. Nawet jeżeli nic nie możemy zdziałać, musieliśmy się temu przyjrzeć - dodaje.

W walce z Terrelem Williamsem (15-0, 12 KO), która odbyła się 17 października na gali Premier Boxing Champions w Fairfax, Colon kilkukrotnie został nieprzepisowo uderzony w tył głowy. W pewnym momencie Kenny Rice z transmitującej walkę telewizji NBC stwierdził, co odnotowano w raporcie: - Colon powiedział Ashby'emu, że czuje się oszołomiony oraz odczuwa ból z tyłu głowy, ale uważa, że może kontynuować walkę, na co Ashby się zgodził i czekał, aż Colon się otrząśnie, żeby wznowić akcję.

Portorykańczykowi zezwolono na dalszą walkę, ponieważ nie było oznak uszkodzenia wzroku, złamania kości czy jakiejkolwiek innej poważnej, jasno zauważalnej kontuzji. - Colon reagował i mógł stać o własnych siłach, kiedy otrzymał trochę dodatkowego czasu na odpoczynek - napisano w raporcie.

Wiele słów krytyki spłynęło po ostatnim gongu na sędziego ringowego, m.in. ze strony Dave'a Hollanda, dyrektora wykonawczego Virginia Boxing Program, który stwierdził, że Cooper powinien był w sposób bardziej stanowczy reagować, kiedy dochodziło do zwarć bokserów. - Holland zasugerował, że mogłoby to utrzymać zawodników w ryzach i zmienić ton pojedynku - czytamy w raporcie.

Coopera skrytykowano też za brak reakcji na niektóre faule. Arbiter tłumaczył, że nie uważał niektórych spośród ciosów w tył głowy za na tyle niebezpieczne, by reagować. Część winy zrzucił też na samego Colona, stwierdzając, że za nisko opuszczał głowę i był bardziej podatny na nieprzepisowe uderzenia.

Departament nie może ukarać Coopera, ale Vaughn przyznała, że prawdopodobnie sędzia ten nie będzie więcej pracować podczas walk sankcjonowanych przez DPOR. Jeżeli chodzi o sam boks, nie ukrywa, że nie jest to dyscyplina stanowiąca priorytet w programie sportowym DPOR.

- Program bokserski zawsze był tutaj trochę upychany pomiędzy inne rzeczy. Skorzystamy z każdej okazji, aby uczynić sytuację lepszą, ale to trudne. Brak tradycyjnej komisji sportowej w Wirginii rodzi szereg wyzwań. Zawsze to przyznawaliśmy. Nie chcę, żeby brzmiało to jak wymówka, jedynie stwierdzam fakty - powiedziała.

Colon znajduje się w tej chwili w śpiączce w szpitalu w Atlancie. Od czasu październikowej walki, po której stwierdzono krwotok mózgowy i przeprowadzono operację, przeszedł już kilka kolejnych zabiegów. Jego rodzina zapowiada walkę o sprawiedliwość w sądzie, ale o zwycięstwo będzie trudno.

- Nie ma tutaj szczęśliwego zakończenia. To okropna sytuacja. Wszyscy chcielibyśmy jakiejś odpowiedzi, powiedzieć, że to się więcej nie powtórzy. Nie wiem jednak, czy jakiekolwiek śledztwo jest w stanie to zagwarantować. Na pewno nie nasze - konstatuje Vaughn.