ŁUKASZ JANIK: LEŻAŁEM PONAD MIESIĄC W SZPITALU

Piotr Fajks, Informacja własna

2016-02-19

- Pod koniec miniowego roku w podczas pobytu w Irlandii nabawiłem się paskudnego zapalenia płuc, co w konsekwencji skończyło się dla mnie ponad miesięczną hospitalizacją w szpitalu - mówi Łukasz Janik (28-3, 15 KO), który jeszcze niedawno był przymierzany do walki z Michałem Cieślakiem (11-0, 7 KO) podczas kwietniowej gali PBN w Krakowie. Sprawa jednak wciąż pozostaje otwarta.

- Przeżyłem pod koniec minionego roku dużo ciężkich dla mnie chwil. Przebywałem w Irlandii, połowa listopada, dzień jak co dzień, zrobiłem porządny trening i tak naprawdę nic nie zwiastowało tego strasznego koszmaru. Położyłem się wieczorem spać i w nocy nagle złapał mnie potworny ból głowy. Mój stan zdrowia z godziny na godziny się pogarszał i w konsekwencji nad ranem kolega zawiózł mnie do szpitala. Trafiłem na intensywną terapię. Miałem straszne halucynacje, wydawało mi się, że ktoś mnie goni i próbowałem stamtąd uciec, wyrywając sobie przy tym maszynę wspomagającą oddychanie i wenflon. Być może właśnie przez to nabawiłem się zakrzepów i teraz biorę leki rozrzedzające krew - tłumaczy pięściarz z Jeleniej Góry.

- Obecnie przebywam u siebie w mieście, gdzie powoli wracam do formy. Na dzień dzisiejszy nie ma mowy o jakimkolwiek boksowaniu. Mam kilka ciekawych ofert na drugą połowę roku, a jedną z nich jest stoczenie na dystansie ośmiu rund walki z Michałem Cieślakiem. Jakieś dwa tygodnie temu zadzwonił do mnie jego promotor Tomasz Babiloński i zaproponował takie starcie. Jeżeli całkowicie wyzdrowieję i zbuduję odpowiednią dyspozycję, to z przyjemnością przyjmę to wyzwanie. Będąc w optymalnej formie nie pozwolę mu na zbyt wiele i wydaje mi się, że jego styl będzie mi pasował - dodał Janik.