PACQUIAO: POZWÓLCIE SIĘ CIESZYĆ MARQUEZOWI TYM, CO MI ZROBIŁ

Keith Idec, boxingscene.com

2016-01-25

Szykujący się do zawieszenia rękawic na kołku Manny Pacquiao (57-6-2, 38 KO) zapewnia, że nie żałuje, iż nie dojdzie do piątek walki z jego największym ringowym rywalem Juanem Manuelem Marquezem (56-7-1, 40 KO).

Filipińczyk i Meksykanin walczyli ze sobą czterokrotnie. Dwa razy wygrał "Pacman", raz był remis, a raz, w ostatnim pojedynku, "Dinamita", który czuł się pokrzywdzony przez sędziów w poprzednich pojedynkach, ciężko znokautował Pacquiao w szóstej rundzie. Bokser z Azji nie ukrywa, że myślał o ponownej konfrontacji z Marquezem, ale pogodził się już z faktem, że ostatni cios w tej rywalizacji należał do Meksykanina.

- Wszystko jest w porządku. Pozwólcie mu cieszyć się tym, co mi zrobił. Zasługuje na szacunek - skomentował.

"Dinamita" w przeszłości mówił, że otrzymał duże pieniądze za to, by ponownie zmierzyć się z Pacquiao, ale odmówił. Ważniejsze, wyjaśniał, są honor i prestiż. Rozumie to Freddie Roach, trener "Pacmana".

- Jemu zbyt podobało się to, jak zakończyła się czwarta walka. Dlatego nie doszło do piątej - powiedział.

W ostatniej walce w karierze rywalem Pacquiao będzie jego inny dobry znajomy Timothy Bradley (33-1-1, 13 KO), z którym Filipińczyk boksował już dwukrotnie. Do pojedynku wieńczącego trylogię, w której jest remis 1-1, dojdzie 9 kwietnia w Las Vegas. Później 37-letni "Pacman" chce się skupić na karierze politycznej.