KRAJOBRAZ PO BITWIE - ARTUR SZPILKA 2016

Łukasz Furman, Przemyślenia własne

2016-01-17

Artur Szpilka (20-2, 15 KO) nie przeszedł do historii polskiego boksu, przynajmniej jeszcze nie teraz. Pokazał jednak, że naprawdę może być zaliczany do szerokiej czołówki królewskiej kategorii. Wcześniej jego wizerunek znacznie odbiegał od realnych umiejętności. Teraz śmiało można o nim pisać jako jednym z lepszych. W połączeniu z charyzmą i ciekawym stylem walki, może naprawdę na długo zapaść w pamięci amerykańskich kibiców.

O ile po trzech wcześniejszych walkach za oceanem trudno było wskazać jakieś plusy, szczególnie przez pryzmat mocno przeciętnych rywali, o tyle blisko pół godziny na jednym ringu z panującym mistrzem świata pokazało, że Artur idzie w dobrym kierunku. Momentami powtarzały się grzechy młodości, jak opuszczanie rąk i zejście z linii ciosu odchyleniem do tyłu, gdy odsłaniał się kompletnie i bardzo ryzykował. Szybko jednak korygował stare nawyki i wracał do swojego boksu. Dodajmy, że ten wczorajszy boks w wykonaniu Szpilki był naprawdę skuteczny. Co prawda przegrywał na kartach wszystkich sędziów, ale nie dawał Wilderowi narzucać swojego dystansu i swoich zasad gry. Kilka razy oszukał mistrza i znalazł sposób, by go trafić. Przy tym wszystkim trzymał się założeń taktycznych i zachowywał zimną krew. Śmiał można napisać, że była to najlepsza dotąd wersja "Szpili".

Artur jest młody, jak na warunki wagi ciężkiej nawet bardzo młody. Rozwija się i idzie w dobrym kierunku. Pytanie tylko, na ile ten nokaut mu zaszkodzi? Już nawet nie fizycznie, ale mentalnie. Sam Ronnie Shields zwracał uwagę na to, że jego zawodnik powinien na samym początku zatrzeć pewność siebie Wildera. Bo gdy jest się niepokonanym i tylko jednemu przeciwnikowi udało się dotrwać do ostatniego gongu, taki zawodnik naprawdę wierzy, że może wszystko. Wierzył też Artur, tylko czy będzie równie pewny swego następnym razem? Gołota nigdy nie był już sobą po Lewisie. Tyson, który nokautował wzrokiem, po Douglasie miał już bardziej ludzką twarz i nie straszył jak wcześniej.

Jeżeli ten brutalny nokaut z dziewiątej rundy nie zostawi śladu w psychice Szpilki, może on jeszcze sporo namieszać w wadze ciężkiej. Śmiem nawet twierdzić, że wczorajszy Szpilka pokonałby Charlesa Martina, nowego championa organizacji IBF, który ani trochę mnie nie przekonuje.

Teraz Polakowi należy się zasłużony odpoczynek. Jeśli zapomni o tym prawym Wildera, wymaże go z pamięci, to przy odpowiednim układzie sił, jak na przykład teraz z pasem IBF, Artur rzeczywiście może być tym pierwszym. Co prawda brakuje mu warunków fizycznych, ale na Martina i tak by starczyło...