ARTUR SZPILKA: NIE MOGĘ SOBIE POZWOLIĆ NAWET NA MOMENT PRZESTOJU

Radosław Leniarski, Sport.pl

2016-01-15

- Jestem bardziej stonowany, dziwię się tym nawet trochę - powiedział Artur Szpilka (20-1, 15 KO) godzinę przed tym jak uderzył głową mistrza świata Deontaya Wildera (35-0, 34 KO) i gwałtownie wyszedł ze stanu zdziwienia.

Rozmawialiśmy w Marriotcie na nowojorskim Brooklynie, cztery dni przed walką Szpilki z Wilderem o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej (sobota w Barclays Center). - Jestem fajnie zmotywowany, spokojny. I tak naprawdę nauczyłem się, że to wszystko, co się mówi przed walką nie ma najmniejszego znaczenia, i sam się nie nakręcam - powiedział zaraz na wstępie.

Szpilka szykował się właśnie do promocyjnego wyjazdu do nowego WTC na Manhattanie, aby pozować do zdjęć z nowojorską panoramą w tle, udzielić wywiadów telewizjom, które będą pokazywać walkę w USA i w Polsce. I tam doszło do szarpaniny. Szpilka wymierzył rywalowi cios czołem, po czym pięściarzy rozdzielono. - Ja normalnie, grzecznie, przyszedłem pogadać z reporterami TV, i słyszę, jak Wilder krzyczy na mnie. Więc podszedłem do niego i pytam "co ty, kurwa...". I zrobiłem mu tak (tu Szpilka pokazał jak uderzył mistrza). A on się przestraszył. Chciał mnie uderzyć, ale uciekł - tłumaczył Szpilka gwałtowne zakończenie swojego wyciszenia.

Ale Wilder nie wyglądał na przestraszonego. Najwyżej na zaskoczonego. Potem ekipa Amerykanina śmiała się, gdy oglądała wideo z zajścia na smartfonach.

Radosław Leniarski - Masz wrażenie, że to inna walka niż poprzednie? Że zainteresowanie jest olbrzymie, telewizje kręcą materiały do dzienników... To wiąże nogi?
Artur Szpilka:
Kibice są, Polacy wierzą. A ja mam szansę zmienić to, co było do tej pory [być pierwszym polskim mistrzem świata w wadze ciężkiej dop. RL].

Przeczuwam szaleństwo ludzi na trybunach, ale to działa negatywnie i pozytywnie. Ja jestem takim człowiekiem, że potrzebuję tego. Ale potrafię się też wyciszyć. W tej walce nie będzie ważne ura-bura-szef-podwóra. Trzeba będzie się skoncentrować. Muszę być nowym, innym zawodnikiem niż do tej pory, nie mogę pozwolić sobie na moment przestoju w ringu. Jest to inna skala walki, i za rywala mam punchera, bijącego obszernie. Jak go trafię, to nie ma bata, żebym odpuścił, jak w walce z Tomkiem Adamkiem. Bo Tomek potrafił się bronić, potrafił wyjść z trudnej sytuacji. A tutaj? Wilder się w takich sytuacjach gubi.

- A więc w tym zgiełku walki o tytuł mistrza świata czujesz się jak ryba w wodzie. Miałeś kiedy indziej takie wrażenie, czułeś się kiedyś równie dobrze?
A.Sz.:
Przed pojedynkiem z Adamkiem. Ale teraz jestem bardziej stonowany, dziwię się tym nawet trochę. Jestem fajnie zmotywowany, spokojny. Wszystko, co się mówi przed walką, nie ma najmniejszego znaczenia potem w ringu.

Ale będzie między nami zła krew, bo ja mu nie odpuszczę wygadywanych głupot. Biorę je pół żartem, pół serio. Sam sobie nakręca bicz tym, co gada.

Oczywiście jest mistrzem świata, ale po co mu te prowokacje? Ja gadałem takie rzeczy przed walką z Bryantem Jenningsem i wiadomo, jak się skończyło [druzgocącą porażką Szpilki przez nokaut - RL]. Teraz sam sobie nie narzucam presji. Nic nie muszę. Mogę i chcę, a to już jest bardzo dużo. Wszystko jest w mojej głowie, i naprawdę dużo pracowałem, aby tak się czuć.

Słuchajcie, Wilder jest to duży zawodnik, ale i braki ma niesamowite. Każdy dobrze to wie. Podłączali go [czyli trafiali mocno tak, że rywal był blisko nokautu - RL] zawodnicy, z którymi ja sparowałem, jak Eric Molina. Wiem jak oni biją. Molina nie mógł skończyć z Wilderem, bo zabrakło mu jaj. A do tego trzeba mieć jaja, prawda?

Przede wszystkim Wilder nie umie kontrować. Jak się idzie na niego, podnosi ręce, nawet nie balansuje, nie kontruje. Ale jak mu się da pole do popisu, zamienia się w maszynę, bo cios ma silny, jest atletyczny. Zobaczymy co zrobi, jak będzie rzucał ciosami w powietrze, jak będzie musiał szukać rywala, a jego tam nie będzie. Jedynie Malik Scott próbował chodzić na nogach w walce z Wilderem, ale mam wrażenie, że stoczyli walkę ustawioną, bo to koledzy, przyjaciele. Malik dostał nawet nie wiem, czy był to cios, i już nie chciał dalej boksować. A gdy Malik chodził na nogach przez dwie pierwsze rundy, to Wilder nie mógł nic zrobić, nie wiedział o co chodzi. Dodajmy do tego, że Malik Scott nie umie się wstrzelić w kontrę, bo do tego też trzeba mieć jaja. Żeby ustawić się na kontrę, tam gdzie idzie siła na siłę, i buch! A ja to przerabiałem, bardzo dobrze się w tym czułem.

Wilder nie jest też zawodnikiem, który bije kombinacjami. Ma bardzo mocny prawy prosty, ale to jest u niego automat. Odpala lewy, wyczuwa dystans i buch, prawym. Tylko, że najpierw musi znaleźć ten dystans, a to nie będzie takie łatwe.

- Czy była już jakaś walka, przed którą trzęsły ci się nogi z wrażenia?
A.Sz.:
Bijąc się z Jenningsem nie byłem pewny siebie. Przed pojedynkiem byłem, a potem zaczęło do mnie docierać to, co gadałem. I pomyślałem sobie: a co będzie, jak mi nie wyjdzie? Nigdy nikogo się nie przestraszyłem, daję słowo. Ale wszedłem źle w tamtą walkę, nie wyczułem dystansu, zacząłem bić w gardę Jenningsa i pomyślałem: o kurde, gdzie jest plan B, nie ma planu B... Był plan A, trafić lewym sierpowym i po walce. Ale okazało się, że brutalna prawda jest inna.

To była dla mnie przełomowa walka. Do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć. Szczególnie po upadku można się czegoś nauczyć. Po porażce zacząłem się zastanawiać nad zmianą otoczenia. I dobrze. Trener Ronnie Shields dodał mi energii, innej energii, bardzo jej potrzebowałem.

Już teraz bardzo dobrze się rozumiemy. A przecież ludzie często bardzo długo się szukają. Ja już nie muszę. Czasem jest niezadowolony, raz wydarł się na mnie, gdy opuszczałem ręce na sparingu. Podniosłem ręce i było dobrze. Trener lubi jak balansuję ciałem, jak wchodzę w kontry, bo widzi, że się nie boję. Niektórym musi to tłumaczyć po pięć, dziesięć razy, a i tak tego nie zrobią, a mi nie musi. I jest zadowolony. Powtarza, że Wilder jest bardzo silny, ale ma luki w obronie. Fajnie, gdyby mnie zlekceważył. Jest aż za bardzo pewny siebie w niektórych akcjach i to go może kosztować, działać na jego zgubę.

- Jest bardzo duży, i ma potworny zasięg ramion...
A.Sz.:
Eee, znam go na pamięć. Opuszcza dwie ręce, zaczyna pajacować i od razu powinien iść mój prawy. Mam wszystko opanowane, na każde jego zachowanie będzie moja odpowiedź. Trener mówi, że muszę sprawić, aby Wilder poczuł się nie komfortowo. Nigdy nie walczył z zawodnikiem, którego musiał szukać po ringu. Trener mówi: nogi masz, wszystko masz. Każdy mój sparingpartner mówił, że jestem dwa razy szybszy od niego, a co dopiero od Wildera...

Mam marzenie, wyobrażam sobie, jak robię zwód, schodzę w dół i uderzam: mój prawy sierpowy na jego prawy. Molina, choć ćwiczyliśmy większymi, bezpieczniejszymi rękawicami, długo dochodził do siebie po takich ciosach.

Więcej o boksie na SPORT.PL