MAŁE PIĘŚCI: HUGHIE 2016

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2015-12-27

W przyszłym roku waga ciężka będzie najciekawsza od lat. Czekam zwłaszcza na walki pewnego młodego zawodnika, którego umiejętności bokserskie są unikalne. I nie jest to ani Anthony Joshua, ani Joseph Parker, ani Artur Szpilka…

HUGHIE 2016

Rok 2015 to rok brytyjskiego boksu zawodowego. Osiem zdobytych tytułów mistrza świata, cztery obronione. Razem dwunastu czempionów, więcej niż jakakolwiek inna nacja. Dla porównania: Amerykanie mają dziesięciu, Meksykanie dziewięciu, Japończycy ośmiu, Rosjanie pięciu.

Dlaczego Zjednoczone Królestwo odzyskało tron? Przyczyny są złożone. Jako główne można wymienić m.in. znakomity program amatorski, silną scenę promotorską, bogactwo zawodowych trenerów. Temat jest niezwykle ciekawy i zasługuje na osobny artykuł. Dziś jednak skupimy się na niewielkim wycinku wagi ciężkiej, który ukazuje brytyjską dominację w szczególnie dobitny sposób.

Zastanówmy się, kto może rządzić królewską kategorią w najbliższej dekadzie (mówię tutaj o wieloletnim panowaniu, nie o sezonowych mistrzach). Jeżeli weźmiemy pod uwagę najbardziej perspektywicznych zawodników poniżej trzydziestego roku życia, dość szybko zdołamy określić czołową trójkę. Należą do niej Tyson Fury (UK, 27), Anthony Joshua (UK, 26) i Joseph Parker (Nowa Zelandia, 23). Pierwszy posiada już mistrzowskie pasy, dwaj pozostali są głośnymi prospektami, ulubieńcami mediów i kibiców. Tuż za nimi widzę jeszcze jednego boksera, o którym mówiło się w 2015 roku stanowczo zbyt mało. Tym bokserem jest Hughie Fury, współczesne wcielenie Larry’ego Holmesa.

Przypomnijmy, że kuzyn Tysona Fury’ego zdobył w 2012 roku młodzieżowe mistrzostwo świata w wadze super ciężkiej (nota bene jako pierwszy Brytyjczyk w historii). Boksował wtedy wyjątkowo dojrzale i spokojnie, na tle rówieśników wyglądał jak weteran. Kiedy skończył 18 lat, przeszedł na zawodowstwo. Jego ojciec i trener, Peter Fury zapowiadał błyskawiczne zdobycie mistrzostwa świata i pobicie rekordu Mike’a Tysona. Wkrótce stało się jasne, że choć Hughie wygrywa swoje pierwsze zawodowe starcia w dobrym stylu, brakuje mu siły fizycznej i kondycji, by rywalizować z czołówką. W dodatku po każdej walce narzekał na ogromne zmęczenie i wymiotował. Spał po 12-14 godzin na dobę, ale wciąż czuł się senny. Problem narastał i coraz bardziej hamował rozwój kariery. W 2013 roku nastoletni ''ciężki'' stoczył dwanaście walk, w 2014 tylko dwie. Rodzina Furych wydała dziesiątki tysięcy funtów na przeróżne badania, które miały na celu zdiagnozowanie tajemniczej choroby. Początkowo lekarze wskazywali na przewlekłą niewydolność serca. Następnie uznano tą diagnozę za błędną i przez ponad rok wydawało się, że Hughie cierpi na zapalenie jelita zwane chorobą Leśniowskiego-Crohna, nieuleczalną i wykluczającą w praktyce dalsze uprawianie boksu. Ostatecznie jednak również ten trop okazał się fałszywy. Przyczyną problemów Hughie’ego była bardzo poważna alergia pokarmowa, uczulenie na białka mleka krowiego, a także na jaja, mąkę i ryby. Dopiero gdy wykryto alergię, Fury mógł wrócić do treningów z pełnym obciążeniem i ruszyć do przodu pod względem fizycznym. Czasu na odbudowę organizmu dostał niewiele. Już kilka tygodni po zdiagnozowaniu schorzenia czekał go najtrudniejszy test w dotychczasowej karierze, walka z Andrijem Rudenką, który kilka miesięcy wcześniej stoczył zacięty i wyrównany pojedynek z Lucasem Browne’em.

21 lutego 2015 roku zrozumiałem, że Hughie Fury jest przyszłym mistrzem świata. Na gali Murray vs Gołowkin w Monte Carlo łatwo wypunktował 32-letniego Rudenkę, nie będąc zagrożonym nawet przez moment. Oprócz bomby z prawej ręki, którą bez zmrużenia oka przyjął w trzeciej rundzie, nie dał się zaskoczyć żadnym czystym ciosem. Nie interesowało go zadowolenie publiczności, nie podejmował zbędnego ryzyka. Pokazał całkowitą kontrolę, aktywną defensywę wysokiej jakości. To nie był spektakularny występ, to było potwierdzenie potencjału.

Dajcie temu chłopakowi kilkanaście miesięcy. Na początku 2017 roku będzie miał na koncie co najmniej jedno zwycięstwo nad zawodnikiem z szerokiej czołówki. Będzie gotowy. Nie dajcie się zwieść brakowi muskulatury, to jeden z tych ''ciężkich'' talentów, które trafiają się raz na dekadę. Strategów z lodem w żyłach, szybkich i technicznych. Popatrzcie, jak operuje jabem, jak porusza się w ringu. Z jakim wyrachowaniem podejmuje decyzje i realizuje plan taktyczny ojca. Kiedy Peter Fury mówi o boksie, musisz słuchać i notować. Walka z Kliczką została przez niego zaprojektowana w najdrobniejszych szczegółach. Proces dochodzenia do niej trwał kilka lat. Podobnym procesem okaże się walka Hughie’ego z Joshuą. Ale warto na nią czekać. Ta konfrontacja jest przeznaczeniem rodziny Furych. Znów wszyscy będą przeciwko nim. I znów zatryumfuje szlachetna sztuka samoobrony. Krążenie wokół rywala, zrywanie dystansu i zmienianie kątów ataku. Zwody, pivoty, ciosy na korpus. A nade wszystko kontrola za pomocą jabu. Joshua wciąż jej nie opanował. Jego lewy prosty i praca nóg wyglądają ordynarnie. Jest oczywiście potwornie silny i składa płynne kombinacje, ale łatwo traci balans i odsłania się podczas ataków. Nie czuje rytmu walki tak dobrze jak cygańscy bracia. Trzeba go wciągnąć na głęboką wodę i zatopić. Fury’s way.