JENNINGS: SZKODA, ŻE NIE GRALIŚMY W KOSZYKÓWKĘ

Redakcja, fightnews.com

2015-12-20

Bryant Jennings (19-2, 10 KO) bardzo krytycznie ocenił swoją postawę w przegranej przed czasem walce z Luisem Ortizem (24-0, 21 KO). Amerykanin przyznał, że nie potrafił się zaadaptować w ringu, a jego siła i kondycja - atuty, które pomagały mu wygrywać inne walki - w konfrontacji z dużo bardziej doświadczonym rywalem na niewiele się zdały.

- Narożnik mówił mi, żebym ruszał głową, nie zostawiał jej cały czas w tym samym miejscu. Czułem się zbyt komfortowo. Nie to było jednak głównym mankamentem. Bez przerwy boksowałem w ten sam sposób, podczas gdy rywal dokonywał zmian. Nie mogłem się dostosować. W pierwszej rundzie byłem ranny, przez całą drugą nadal byłem zamroczony. To było zaćmienie, jakby wyłączyli światła. Nadal jednak walczyłem i myślę, że mimo wszystko była to lepsza runda w moim wykonaniu. W trzeciej też było nieźle, próbowałem złapać rytm - powiedział.

Sztuka ta nigdy się nie udała. Nie pozwalały na to mocne uderzenia przeciwnika, który w końcu w siódmej rundzie potężnym lewym podbródkowym ściął filadelfijczyka z nóg. Jennings wprawdzie zdołał się dźwignąć, ale chwilę później arbiter przerwał walkę.

- Nie powiem, że było to przedwczesne przerwanie. Myślałem sobie wtedy, jaka to szkoda, że nie gramy w koszykówkę. Patrzyłem na zegar, ile zostało jeszcze czasu. Ale znowu pojawiło się zaćmienie, takie samo jak na początku. Pewnie mogłem uciec, wykorzystać pracę nóg, ale te pierwsze trzy kroki, które postawiłem... to był koniec. Ortiz jest po prostu lepszym zawodnikiem. W pierwszej rundzie uderzył mnie chyba mocniej niż w siódmej, ale to jest tak jak w grze "Street Fighter". Na początku masz pełny pasek energii, ale przyjmujesz ciosy i zaczyna się skracać. Wreszcie robi się czerwony, a wtedy lecisz nawet po słabszych ciosach. Co więcej, ten Ortiza był mocny. Wstałem, niby wiedziałem, co się dzieje, ale wiedziałem też, co się święci, jak to wszystko się zakończy. Wyszedł mój brak doświadczenia. Taka już jest ta gra - gra, której może nawet nigdy nie chciałem zaczynać. Mam za sobą trudną drogę, ale jestem wojownikiem. We wszystkich poprzednich walkach na bardziej doświadczonych zawodników wystarczyły moja siła i kondycja. Dzisiaj jednak górą było doświadczenie - stwierdził.