WYGLĄDA NA TO, ŻE CARL FROCH POZOSTANIE 'EMERYTEM'

Redakcja, On The Ropes Boxing Radio

2015-12-14

Carl Froch (33-2, 24 KO) wciąż zostawia sobie furtkę do ewentualnego powrotu, ale trudno będzie mu chyba namówić Giennadija Gołowkina (34-0, 31 KO) do swoich warunków.

W pewnym momencie wydawało się, że "Kobra" może wrócić dla Jamesa DeGale'a (22-1, 14 KO). Teraz już wiadomo, że takiej opcji nie ma.

- Gdy oglądałem jego walkę z Lucianem Bute, nie widziałem tam nic ekscytującego. Na pewno DeGale w żaden sposób nie zmotywował mnie do powrotu. Ja po prostu wiem, że bym go pokonał, tylko po co mam katować się trzy miesiące na obozie, skoro ta walka i tak by się dobrze nie sprzedała? Gdyby on całkowicie zdominował Bute i na końcu go zastopował, to byłoby dla mnie jakieś wyzwanie. A teraz?

Wielki wojownik z Nottingham jest chętny na starcie z "GGG", ale jak sam przyznaje, Kazach musiałby pójść ostro w górę. Na co dzień startuje przecież w wadze średniej, zaś Anglik oferuje mu umowną granicę 172 funtów, czyli dokładnie 78 kilogramów.

- Rozmawiałem z Tomem Loefflerem, jego promotorem, i wyraźnie dałem do zrozumienia, że ważę już naprawdę sporo, a nadal mam poniżej dziesięciu procent tkanki tłuszczowej. Nie dałbym już rady zejść do kategorii super średniej. Mógłbym jakoś zejść może jeszcze do 170 funtów, ale Loeffler odparł, że do takiej walki nie dojdzie. Nie ma więc dla mnie ciekawej opcji. Co prawda Andre Ward przeszedł do dywizji półciężkiej, ale jakoś nie czuję tego zainteresowania. Dla mnie on jest trochę zmarnowanym talentem, ponieważ po prostu nie walczy - stwierdził trzykrotny mistrz świata.

- Jestem szczęśliwym człowiekiem na emeryturze. Skończyłem na samym szczycie, jestem finansowo zabezpieczony, a co najważniejsze, jestem również zdrowy. Mam nowego członka w rodzinie, po co miałbym więc ryzykować to wszystko, by wyjść do ringu na walkę, która ani mnie nie motywuje, ani nie zapewni sukcesu finansowego? - pyta retorycznie 38-letni pięściarz.