WIELKA WOJNA I WYMĘCZONE ZWYCIĘSTWO DONAIRE'A

Redakcja, Informacja własna

2015-12-12

Po fantastycznym pojedynku, którego stawką był wakujący tytuł mistrza świata federacji WBO kategorii super koguciej, Nonito Donaire (36-3, 23 KO) pokonał po męczarniach dzielnego Cesara Juareza (17-4, 13 KO). Kto nie oglądał, niech żałuje...

"Flesz" już w pierwszej rundzie dwukrotnie złapał rywala na kontrę. Po przepuszczeniu lewego prostego po odchyleniu nastąpił potężny prawy krzyżowy, ale Meksykanin obie te akcje ustał. W drugiej najpierw trafił prawym sierpowym, a za moment huknął lewym hakiem na szczękę i tym razem rywal "zatańczył". Ale wciąż stał. Od tego momentu podniósł jednak wysoko ręce, dzięki czemu Filipińczyk karcił go lewymi hakami w okolice wątroby.

W trzeciej odsłonie Nonito konsekwentnie bił pod prawy łokieć i bezradny przeciwnik w ostatnich sekundach przeprowadził prawdziwy szturm. Jego ciosy pruły jednak powietrze, a Donaire jeszcze zdołał wciągnąć go na kontrę lewym sierpem. Czwarte starcie to już popis jednego aktora. Boksujący po mistrzowsku Filipińczyk najpierw rzucił oponenta na deski kolejnym prawym krzyżowym po przepuszczeniu wcześniej jego ataku. Po liczeniu do ośmiu Juarez przyjął jeszcze kilka straszliwych bomb, a mimo wszystko nadal nacierał. Donaire cofając się strzelił błyskawicznym lewym sierpem na szczękę i mieliśmy drugi nokdaun. Meksykanin cierpiał jeszcze czterdzieści sekund, lecz jakimś cudem dotrwał do przerwy. O dziwo po niej nadal nacierał i choć w większości chybiał, to i tak była to najrówniejszy dotąd trzyminutowy odcinek.

Po trochę niemrawym początku szóstej rundy, w końcówce Donaire dwukrotnie trafił mocnym lewym sierpowym, ale również poślizgnął się i chyba lekko podkręcił staw skokowy, bo przez dłuższy moment utykał. Juarez wyczuł swoją szansę i położył wszystko na szali w siódmym starciu. Co prawda przyjął ze dwie-trzy kontry, ale to on nacierał, miał przewagę i spychał uznanego przeciwnika do coraz głębszej defensywy.

W ósmej rundzie krwawiący z prawego łuku brwiowego Donaire znów był w odwrocie. W końcu idealnie w moment wstrzelił się kapitalnym lewym sierpowym na szczękę. Juarez aż przysiadł, lecz nie przewrócił się, a dosłownie trzy sekundy później znów zasypywał Nonito swoimi ciosami. W kolejnych trzech minutach obraz pojedynku się nie zmieniał. Zdecydowaną większość swoich akcji Cesar nie trafiał, natomiast wyprowadzał uderzeń tak dużo, że Donaire po prostu nie potrafił sobie z tym poradzić i zupełnie oddał inicjatywę.

Kapitalna była dziesiąta runda. Fajnie rozpoczął ją faworyt. Najpierw trafił bezpośrednim prawym, za moment poprawił prawym podbródkiem. Następne dwie minuty należały dla odmiany do rozpędzonego Meksykanina, lecz na samym finiszu Donaire skontrował prawym sierpem tak mocno, że Juarez zatrzymał się dopiero na linach. Sędziowie mieli trudne zadanie punktując ten odcinek walki.

Obaj byli już bardzo zmęczeni, jednak to Juarez wykazywał wciąż większą inicjatywę w przedostatnim starciu. Wychodząc do ostatniego, jeden i drugi był motywowany w narożniku przez swoich trenerów, by wykrzesać z siebie wszystko co zostało w baku. Donaire był w odwrocie, ale aż trzy razy trafił ciosem bitym z całego ciała. Szalony Meksykanin ledwo co stał na nogach, a mimo wszystko do ostatniego gongu nacierał. Po nim pięściarze dostali zasłużone owacje na stojąco. Wszyscy z niecierpliwością czekali na ogłoszenie werdyktu. A sędziowie punktowali dwukrotnie 116:110 i 117:109 - wszyscy na korzyść Donaire'a. Na pewno trochę za wysoko, lecz biorąc pod uwagę przewagę w pierwszej połowie walki, wygrana "Flesza" zasłużona.