ROBERT ŚWIERZBIŃSKI: W BOKSIE WSZYSTKO JEST MOŻLIWE

Redakcja, Informacja prasowa

2015-12-10

- Biorę pod uwagę każdy scenariusz, a wygrana z Langfordem na jego terenie będzie miłą niespodzianką - mówi Robert Świerzbiński (15-4-1, 3 KO) przed zaplanowaną na 19 grudnia walką w Manchesterze o interkontynentalny pas organizacji WBO w wadze średniej.

Białostoczanin niedawno skończył 36 lat, wspominał nawet o zakończeniu kariery, ale trener i promotor przygotował ciekawą propozycję - pojedynek z niepokonanym Tommym Langfordem (14-0, 4 KO).

- Interesujących propozycji było jeszcze więcej, w tym dwie z Francji. Jedna całkowicie odpadła, bowiem było trzy dni do gali, zaś rozważaliśmy możliwość pojedynku z Hadillahem Mohoumadi o mistrzostwo Europy w wadze super średniej. Problemem była wyższa kategoria. Dlatego uważam, że opcja walki w Anglii o znaczący tytuł jest najlepszym wyborem - powiedział Świerzbiński.

To będzie trzecia zagraniczna walka byłego mistrza Polski w wadze średniej. Jak twierdzi, nawet lepiej boksuje mu się poza Białymstokiem, gdzie zawsze jego występom towarzyszą spore oczekiwania.

- Jadę na walkę do Anglii, do miejscowego zawodnika, który jest faworytem. Bardzo ciężko będzie o wygraną, ale w boksie wszystko jest możliwe. Biorę pod uwagę każdy scenariusz. Mój rywal jest wyższy, ma dłuższe ręce, z takimi zawsze mi się trudno rywalizowało, ale postaram się o miłą niespodziankę - dodał polski pięściarz.

Robert przekonuje, że Langford klasą nie dorównuje jego najlepszym przeciwnikom, czyli Davidowi Lemieux i Chrisowi Eubankowi Jr.

- Poziom sportowy ma zbliżony do Patricka Mendy, ale stylowo oni bardzo się różnią. Z Europejczykami, bazującymi na ciosach prostych, jest łatwiej o korzystny wynik, przynajmniej takie jest moje zdanie - mówi.

Szef Wschodzący Białystok Boxing Team Dariusz Snarski i sam Robert Świerzbiński uważają, że bój o interkontynentalny pas WBO ma większą wartość niż tytuł WBF.

- Pod koniec kariery trafiła mi się najważniejsza walka, o największą stawkę. Pieniądze też zarobię, choć to żadne kokosy nie są. Według mnie to przyzwoita gaża. Promotor snuje dalsze plany, ale ja koncentruję się tylko na przyszłej sobocie. Jeśli wygram, będzie znakomicie. Gdybym przegrał, to pewnie znów wrócą myśli dotyczące wycofania się z boksu. W karierze amatorskiej zabrakło mi sprawdzianów zagranicznych, a teraz takie dostaję. Nie mam nic do stracenia, to Tommy Langford musi wygrać, a ja mogę zepsuć jego plany - dodał Świerzbiński.