FURY: WALCZYŁEM NA 60-65 PROCENT. REWANŻ BĘDZIE ŁATWIEJSZY

Redakcja, Sky Sports

2015-11-29

Tyson Fury (25-0, 18 KO) nie miał wiele czasu na odpoczynek po zwycięstwie nad Władimirem Kliczką (64-4, 53 KO). Anglik celebrował sukces do późnych godzin nocnych, a dzisiaj od rana udziela wywiadów. W rozmowie ze Sky Sports nowy król wagi ciężkiej przyznał, że nawet nie musiał się specjalnie wysilać, aby zwyciężyć ukraińskiego hegemona.

- Nie czuję się dzisiaj inaczej niż wczoraj. Poszedłem spać około czwartej, ale czuję się świeżo i ogólnie całkiem dobrze. Nie jestem poobijany, może trochę w okolicach oczu, odczuwam też ból głowy, ale niezbyt duży, jak na dwanaście rund walki z tak zwanym najlepszym zawodnikiem świata. Moim zdaniem zaprezentowałem się słabo, choć wystarczająco dobrze, aby zostać mistrzem wagi ciężkiej i pokonać faceta niezwyciężonego od 10, 11 lat. Nie boksowałem jednak tak dobrze, jak potrafię, wielu ludzi może to potwierdzić. Zaprezentowałem jakieś 60-65% mojego arsenału, mogę wskoczyć na wyższy poziom. Nie mogę się zatem doczekać kolejnego występu, aby to wszystko pokazać - stwierdził.

W nim rywalem Anglika ponownie może być Kliczko, który zaraz po porażce zapowiedział, że wykorzysta klauzulę rewanżu. Fury nie jest jednak wcale taki pewny, czy po namyśle "Dr Stalowy Młot" rzeczywiście będzie chciał raz jeszcze stanąć naprzeciw niego w ringu.

- Teraz tak mówi, bo krew pulsuje, adrenalina jest wysoka, ale kiedy wróci do domu i będzie miał parę tygodni na zastanowienie, zrozumie, że to była jednostronna walka. Były rundy, w których się po prostu bawiłem, chowałem ręce za plecy, unosiłem do góry, drwiłem, pogrywałem. Taki był nasz plan, cieszyć się walką od początku do końca. Jak dojdzie do rewanżu, to myślę, że będzie dużo łatwiej - oznajmił.

Nowy czempion podkreślił, że w jego sukcesie dużą zasługę ma jego wujek i trener Peter Furym, z którym zaczął pracować w styczniu 2012 roku. 

- Wtedy chciałem skończyć z boksem. Byłem gruby, bez formy, nie sądziłem, że cokolwiek osiągnę, bo nie traktowałem sportu poważnie. Walczyłem tylko po to, żeby zarobić parę funtów. Jak wygram, to dobrze, jak nie, to trudno. Nie dbałem o to, wiedziałem, że nie trenuję w odpowiedni sposób. Siedziałem do późnych godzin i piłem, chodziłem do klubów, tego typu przeczy. Aż zdecydowałem, że spróbuję po raz ostatni. Razem z Peterem przetrwaliśmy grubsze i chudsze czasy. Nie było łatwo, gdy odwoływano kolejne walki. Od stycznia 2012 roku mieliśmy tylko jakieś trzy tygodnie przerwy. A tak to obóz za obozem i jak widać, opłaciło się, bo nie byłem zmęczony po dwunastu rundach. Prawdopodobnie mógłbym przeboksować pełen dystans, gdyby wynosił on nawet piętnaście rund. Plan był taki, żeby go wytrącić z rytmu, nie pozwolić, aby złapał balans, sprawić, aby się ruszał, wchodził na ciosy proste - powiedział.

Fury triumfował na kartach punktowych 116-111 i dwukrotnie 115-112. Choć wiedział, że był lepszy w ringu, do końca podejrzewał, że sędziowie mogą przyznać wygraną gospodarzowi.

- Nie byłem przekonany, wszyscy wiemy, jak to jest w Niemczech, znamy całą tę sagę Kliczków. Jak tak stałem w ringu, to myślałem sobie tylko: "Boże, proszę, aby mnie nie okradli". A kiedy Buffer powiedział "from the United Kingdom", runąłem na deski, wokół mnie było szesnaście skaczących osób. Wszyscy płakali, to były bardzo emocjonalne chwile. Za nami długa druga, siedem lat czekaliśmy, aby się tutaj dostać, czekaliśmy przez trzy eliminatory, 24 walki, walczyliśmy za małe pieniądze z ludźmi, których nikt nie zna. Ale w końcu się udało - stwierdził.