ŻYCIE W INNEJ RZECZYWISTOŚCI

Sławomir Ciara, Informacja własna

2015-11-27

Mistrz olimpijski wagi lekkiej z Tokio (1964 rok) Józef Grudzień był pilnym obserwatorem meczu, w ramach IV memoriału Brunona Bendiga >>>, pomiędzy pięściarzami Bombardiera Gdynia z reprezentacją Obwodu Grodzieńskiego. Jak już informowaliśmy - w hali gdyńskiego Centrum Sportu wygrali Białorusini 12:10.

Sławomir Ciara: Zwycięstwo zasłużone?
Józef Grudzień: Odpowiem tak. Dosłownie rzutem na taśmę lepsi byli goście, choć naszym pięściarzom należą się słowa uznania za dotrzymanie im kroku. W kilku walkach nie ustępowali technicznym wyszkoleniem rywalom. Ale cóż. W sporcie ktoś musi wygrywać i ktoś przegrywać. Takie są realia....

- Czy w polskim zespole byli zawodnicy, którzy mogą skutecznie rywalizować na międzynarodowej arenie?

Józef Grudzień: To trudne pytanie, ponieważ zbyt mało znam poszczególnych pięściarzy. Wiem tylko, że nasi zawodnicy za mało trenują, bo w klubach brakuje pieniędzy, co wiąże się z niewielką motywacją do uprawiania boksu. Mam na myśli seniorów, których czterech wystąpiło tu na gdyńskim ringu.

- W okresie, kiedy Pan reprezentował barwy naszego kraju było inaczej. Było znacznie większe zaangażowanie trenerów i samych zawodników...
Józef Grudzień: ...za moich czasów była liga, która była podstawowym ogniwem selekcji do kadry narodowej. Teraz od wielu już lat drużynowe rozgrywki (liga – przyp. SC) zostały zaniechane, a posiadający zadatki (w grupie seniorów) na obiecujących pięściarzy zbyt szybko rezygnują z dalszego uprawiania boksu. Zajmują się innymi profesjami, bo przecież mają rodziny i z czegoś muszą wyżyć. Dla mnie to zrozumiałe.

- To przykre. Czyli zawężamy się. Prawda?
Józef Grudzień: Czasy mamy takie jakie mamy. Olimpijski boks przeżywa kryzys. To, że niedawno biało-czerwoni powrócili z mistrzostw Europy seniorów z dwoma srebrnymi medalami (Tomasz Jabłoński i Igor Jakubowski – przyp. SC) o niczym jeszcze nic nie mówi. Dzisiejszy świat poszedł mocno do przodu, uciekł nam, choć jestem rad, że wreszcie po kilku latach przerwy udało się Polakom zaistnieć na europejskim ringu.

- A co by Pan ulepszył w polskim, olimpijskim pięściarstwie?
Józef Grudzień: Przede wszystkim ujednoliciłbym szkolenie, które leży na łopatkach. Mamy co prawda niezłą kadrę trenersko - instruktorską, ale każdy - z klubowych szkoleniowców - młodych adeptów techniki i metodyki boksu naucza inaczej. Powinien być jednolity model szkolenia - tak jak było w czasach, kiedy ja boksowałem. Poza tym, zabawy z boksem powinny wprowadzone być w szkołach. By liczyć się w Europie innej alternatywy nie widzę.

- Boks za Pana czasów opierał się na technicznym przygotowaniu. Finał olimpijski w Tokio, z leworęcznym, ówczesnym pięściarzem ZSRR Wiliktonem Barannikowem, wygrał Pan świetną pracą nóg, wyprzedzaniem prawym prostym i nie dopuszczaniem niższego rywala do półdystansu?
Józef Grudzień: To był zupełnie inny boks. Nie było w nim siły, totalnego parcia do przodu, a przygotowanie techniczne zdecydowanie górowało nad wytrzymałością. Teraz w pojedynkach mamy więcej przepychanek, klinczów, czy liczenia na silny, pojedynczy cios. I nie ukrywajmy, iż te elementy zabijają światowy boks. A ten skierowany jest coraz bliżej zawodowego. Tam jednak pięściarze inaczej kalkulują walkę. Jest ona wydłużona na więcej, aniżeli trzy rundy. To inna bajka.
Uważam, jednak, że pięściarze z moich czasów daliby radę z obecnymi. Myślę o Jurku Kuleju, czy Marianie Kasprzyku. Tymczasem oni nie mieli możliwości skorzystania z tej szansy, by walczyć w gronie profi. Żyliśmy w innej rzeczywistości.

- Skoro jesteśmy przy zawodowym boksie. Czy nasz mistrz świata wagi półciężkiej organizacji IBO Andrzej Fonfara może być niepokonanym na profesjonalnym ringu?
Józef Grudzień: Chłopak ma serce do walki, ambicję i ogromne możliwości. Musi poprawić technikę, gdyż boks nie polega na tym, żeby jak najwięcej ciosów zadać, ale jak najmniej odebrać. Ot, to cała filozofia.

- W czasie oficjalnego otwarcia, meczu Bombardier Gdynia – Obwód Grodzieński, o wejście do ringu poproszony został Pana wnuk Piotr, który od dziadka, mistrza olimpijskiego otrzymał koszulkę. Nie jest tajemnicą, że także zaczął trenować boks. Czy było to symboliczne przekazanie pięściarskich wskazówek od utytuowanego dziadka?
Józef Grudzień: Czy Piotr będzie pięściarzem? Tego nie jestem wstanie odpowiedzieć. Mieszka z rodzicami w Gdyni i dotychczas pojawił się na kilkunastu treningach. Czy ma zadatki na dobrego pięściarza. Tego też nie wiem. Jedno jest pewne, że musi jeszcze sporo wody w Bałtyku upłynąć, aby odnosił sukcesy. Boks to ciężka praca, ogrom wyrzeczeń, a na treningach ciężko trzeba harować. Żeby triumfować innej drogi nie ma.

Rozmawiał Sławomir Ciara

Kim jest nasz rozmówca?
Józef Grudzień – urodzony w 1939 roku. Mistrz olimpijski z Tokio (1964 r.), wicemistrz olimpijski z Meksyku (1968 r.). Mistrz Europy z Rzymu (1967 r.), gdzie uznany został najlepszym pięściarzem turnieju, w Berlinie – 1965 rok - wicemistrz Europy. 3-krotny mistrz Polski seniorów (1965,67,68). Laureat nagrody im. red. Aleksandra Rekszy – 1991 rok. Waga lekka, zawodnik Pafawagu Wrocław i Legii Warszawa.