NIE ŻYJE O'NEIL BELL

Edward Chaykovsky, Boxingscene

2015-11-25

Tragiczne wiadomości napłynęły dziś zza oceanu. Nie żyje O'Neil Bell (27-4-1, 25 KO), były król kategorii junior ciężkiej.

Nokautujący kolejnych rywali Jamajczyk zamieszkał w Atlancie wiele lat temu i właśnie tamtejsze media poinformowały o zabójstwie pięściarza noszącego przydomek "Supernova". Ten uznany zawodnik zmarł w wyniku ran, które odniósł podczas strzelaniny na ulicy. W tej chwili nie ma jeszcze szczegółów, ale wygląda na to, że mógł być to tragiczny wypadek. Bell padł bowiem ofiarą strzelaniny przy Harbin Road. Dostał, gdy... wysiadał z autobusu. Raniono również kobietę, lecz jej udało się przeżyć. Oboje zostali obrabowani przez napastników, lecz ci prawdopodobnie "polowali" na inny łup i kogoś zupełnie innego. Policja prowadzi śledztwo w tej sprawie.

O'Neil odprawił niemal całą czołówkę pretendentów, by w końcu doczekać się swojej szansy. Wygrywał aż dwa eliminatory, aż nareszcie w maju 2005 roku wypunktował Dale'a Browna i zdobył wakujący pas organizacji IBF. Obronił go po świetnej i trudnej walce z mocno bijącym ciosami prostymi Sebastianem Rothmannem (KO 11), by zunifikować kolejne dwa tytuły (WBC/WBA) w konfrontacji z faworyzowanym Jeanem Marciem Mormeckiem (KO 10). W rewanżu przegrał z Francuzem na punkty, choć w jednej z rund tylko gong wyratował wiszącego już na linach Mormecka.

Bell w kolejnym starcie odwiedził... Polskę. W katowickim "Spodku" rozpracował go jednak będący w szczytowej formie Tomek Adamek. Była jeszcze porażka z Richardem Hallem po długiej przerwie i zwycięstwo nad anonimowym Rico Casonem blisko cztery lata temu (TKO 1).

Wcześniej Jamajczyk długo piastował tytuł Ameryki Północnej, odprawiając tak mocnych zawodników jak Arthur Williams (x2), Derrick Harmon, Ezra Sellers czy Kelvin Davis.