FONFARA: STEVENSON MOŻE UNIKAĆ REWANŻU

Leszek Dudek, Opracowanie autorskie

2015-11-11

Półtora roku temu skazywany na pożarcie Andrzej Fonfara (28-3, 16 KO) rzucił na deski mistrza świata WBC wagi półciężkiej Adonisa Stevensona (27-1, 22 KO). "Polski Książę" przegrał wtedy na punkty, ale pokazał niezłomny charakter, zdobył uznanie kibiców i szefów telewizji Showtime, a przede wszystkim wyniósł z tej porażki cenną lekcję i stał się jeszcze lepszym pięściarzem. Od tego czasu Fonfara wygrał trzy walki z mocnymi rywalami i wszystko wskazuje na to, że w 2016 roku znów zaboksuje o tytuł.

BOKSER.ORG: Właśnie dopisałeś do rekordu nazwisko kolejnego byłego mistrza świata. Byron Mitchell, Glen Johnson, Gabriel Campillo, Julio Cesar Chavez Jr i niespełna miesiąc temu Nathan Cleverly. Czy wkrótce do listy dołączy Adonis Stevenson?
Andrzej Fonfara: - Powiem tak, na pewno jestem coraz bliżej drugiej walki o tytuł. Trzema ostatnimi zwycięstwami nad Ngumbu, Chavezem i Cleverlym zasłużyłem na szansę rewanżu ze Stevensonem. Jest już naprawdę blisko, dogadujemy się. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to będzie moja kolejna walka.

W programie "Puncher" zdradziłeś, że może się odbyć w marcu lub kwietniu 2016 roku.
- Zgadza się. Marzec czy kwiecień to realne terminy. Zobaczymy, jak wypadną daty telewizyjne. W grę wchodzą trzy miejsca: Las Vegas, Montreal i Chicago. Dla mnie fajnie by było, jakby padło na Las Vegas, bo tam odbywają się największe gale bokserskie. To dobre, neutralne miejsce. Montreal to jego teren i jego kibice, Chicago – mój teren i moi fani, a do Vegas przyjechaliby i moi, i jego sympatycy. Wyszłoby z tego świetne show.

Spośród sześciu odprawionych przez Stevensona pretendentów postawiłeś zdecydowanie najtrudniejsze warunki, jako jedyny wyraźnie zraniłeś mistrza i zafundowałeś mu nokdaun. Nie sądzisz, że Adonis może z tego powodu unikać rewanżu?
- Na pewno trochę się go obawia. Półtora roku temu miałem go na deskach, a dziś jestem lepszy niż wtedy. W dodatku on robi się coraz starszy. Możliwe, że nie będzie chciał tej walki przyjąć, ale mamy wspólnego doradcę Ala Haymona. On może wiele wymusić, to pomoże w doprowadzeniu do walki.

Czytasz komentarze internautów?
- Nie czytam. Wchodzę na portale bokserskie, żeby zobaczyć, co się dzieje i przelecieć wzrokiem artykuły, ale do komentarzy nie zaglądam.

W takim razie cię naprowadzę. Kibice uwielbiają twój styl walki, ale często narzekają, że przyjmujesz za dużo ciosów i to może wkrótce zakończyć się porażką przez nokaut, a w dalszej perspektywie - nawet skrócić ci karierę. Co ty na to?
- Mam szczękę (śmiech). W walce z Cleverlym, gdzie przyjąłem i zadałem mnóstwo ciosów, mogłem sobie pozwolić na taką nonszalancję w obronie, bo po pierwszej rundzie wiedziałem, że Nathan naprawdę ma watę w rękach. Widzieliście po walce. Zaikasowałem tyle ciosów i miałem tylko kilka obtarć. Moja buzia wyglądała normalnie. Jego uderzenia nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Ani razu nie byłem zakręcony czy zraniony. W walce z Chavezem przyjąłem mniej ciosów i byłem bardziej uważny, bo wiedziałem, że Chavez ma czym uderzyć. Dlatego było więcej bloków i zejść. Ja mam taki styl, że lubię przyjąć walkę i się pobić. To jest sport walki, sport kontaktowy. Przyjmuje się ciosy...

Z puncherami będziesz walczył inaczej?
- Na pewno. Styl robi walkę. Wiedząc, że Stevenson, Kowaliow i Beterbijew mają czym uderzyć, podszedłbym do walki zupełnie inaczej. Nie przyjmowałbym ciosów, uważałbym w obronie. Gdybym od jednego z nich przyjął zbyt wiele bomb, walka mogłaby się skończyć dla mnie gorzej. Cleverly nie miał ciosu, dlatego pozwoliłem mu się trafiać. To był element taktyki. Dzięki temu poszedł do przodu, trochę się wystrzelał, a ja wymogłem na nim wojnę. I to się sprawdziło – skończył źle.

Czujesz się teraz numerem trzy wagi półciężkiej?
- Na pewno jestem w ścisłej czołówce. Rankingi notują zawodników na różnych pozycjach, ważne, że jestem w nich doceniany. Sądzę, że trzema ostatnimi walkami zasłużyłem na rewanż ze Stevensonem i kolejny pojedynek o tytuł. Wywalczyłem sobie takie prawo.

Kiedy stoczysz walkę w Polsce na stadionie Legii?
- Myślę, że koniec 2016 lub początek 2017 to są realne terminy. Jeżeli w pierwszej połowie 2016 roku zdobędę tytuł mistrza świata, to mocno przybliżę się do występu w Polsce. Jako posiadacz pasa będę miał więcej do powiedzenia w rozmowach z Alem Haymonem.

W takim razie do zobaczenia przy ulicy Łazienkowskiej za kilkanaście miesięcy.
- Na koniec chcę pozdrowić wszystkich kibiców i czytelników BOKSER.ORG. Dziękuję, że mnie dopingujecie i jesteście ze mną. Mam nadzieję, że za jakiś czas będziecie mogli zobaczyć mój występ na żywo w Polsce.

Rozmawiał Leszek Dudek