DAMIAN WRZESIŃSKI: CHCĘ JAK NAJSZYBCIEJ ZMAZAĆ TĘ PLAMĘ

Piotr Fajks, Informacja własna

2015-10-28

W minioną sobotę podczas gali w Białymstoku Damian Wrzesiński (8-0-1, 4 KO) dość nieoczekiwanie tylko zremisował z Andriejem Staliarczukiem. Boksujący w wadze lekkiej Polak nie ukrywa nawet, że rezultat tej konfrontacji był dla niego przykrym zaskoczeniem.

- To był wypadek przy pracy. Chcę jak najszybciej wrócić do treningów i zmazać tę plamę. Pierwsze dwa dni były najgorsze. Robię tydzień przerwy i od poniedziałku wracam na salę, ponieważ zdaję sobie sprawę, że przede mną jest naprawdę sporo pracy. Mam nadzieję, że uda mi się zaboksować tuż przed końcem roku. Nie wiem co nie wyszło tamtego wieczoru. Możliwe, że jakiś wpływ na moją postawę w ringu miała choroba, której nabawiłem się tydzień wcześniej. Do walki sparowałem po szesnaście rund. Być może byłem też trochę przemęczony - analizuje pięściarz promowany przez Mariusza Grabowskiego.

- Teraz to już nieistotne. Było, minęło, i nie zamierzam się tłumaczyć. Podczas walki mocnym utrudnieniem było rozcięcie, którego nabawiłem się po przypadkowym zderzeniu głowami. Wyprowadziło mnie to trochę z równowagi. Chwilami nie wytrzymywałem ciśnienia. Trzecie starcie było najlepsze w moim wykonaniu. Robiłem ponowienia, czyli to, na co się nastawialiśmy wcześniej, i co chyba ważniejsze, słuchałem poleceń narożnika. Nie trwało to jednak zbyt długo. Nie oglądałem jeszcze  walki na spokojnie. Analizując ją na gorąco myślę, że pierwsze trzy rundy sędziowie mogli zapisać mi, natomiast druga połowa walki była prowadzona pod dyktando mojego rywala. Ewidentnie było widać, że gdy Białorusin poczuł krew, nabrał większego wigoru. Ja natomiast słabłem. Werdykt  wydaje się być więc słuszny. Jestem zły na siebie, bo wiem, że stać mnie na dużo więcej i wkrótce chciałbym zmazać tę plamę z mojego rekordu - dodał Wrzesiński.