PULEW, KABAYEL I MACKLIN Z WYGRANYMI

Redakcja, Informacja własna

2015-10-18

Jedenaście miesięcy po bolesnej porażce z Władimirem Kliczką między linami zameldował się w końcu Kubrat Pulew (21-1, 11 KO). Były mistrz Europy wagi ciężkiej pokonał w Karlsruhe doświadczonego, za to dużo mniejszego George Ariasa (56-14, 42 KO).

Pojedynek - delikatnie mówiąc, nie porwał kibiców. Niższy Brazylijczyk, w przeszłości challenger do pasa WBO, lecz kategorii cruiser, za wszelką cenę próbował przedostać się przez zasięg lewego prostego Kubrata i chaotycznie w niego wpadał głową. W drugiej rundzie został za to ukarany odjęciem punktu. Pulew natomiast nie wyczuwał dystansu, chybiał prawym podbródkiem, na który się uparł, a w zasadzie jedyną dobrą akcją w jego wykonaniu był prawy hak pod lewy łokieć.

Swoją drogą słynący z odporności na ciosy Pulew ma chyba jeszcze w pamięci ciosy Kliczki, bo dziś bronił się momentami trochę panicznie. Gdy rywal znalazł się bliżej niego w popłochu klinczował... No chyba, że po prostu starał się naśladować Kliczkę i w jego stylu neutralizować mniejszych przeciwników. Oficjalnej punktacji nie przedstawiono, ale można się spodziewać, że było to 80:71.

Pierwszą tegoroczną walkę stoczył również inny "ciężki" - Agit Kabayel (12-0, 9 KO), znany polskim kibicom z najszybszego nokautu w historii naszego podwórka nad Włodkiem Letrem (przypominamy poniżej). Naprzeciw niego stanął niezły kiedyś, dziś już mocno porozbijany Maksym Pedyura (14-9-1, 12 KO). Wszystko skończyło się nokautem już w drugim starciu.

Matthew Macklin (34-6, 22 KO) zapowiadał, że po zbiciu kilogramów do dywizji junior średniej będzie dominował swoją fizycznością, tymczasem o mały włos nie przegrał z mało znanym Jasonem Welbornem (17-4, 6 KO). Rywal dostał ostrzeżenie w piątej rundzie za ciosy poniżej pasa, a przegrał tylko 94:96, 93:97 i 94:96.