SNARSKI: LETR JESZCZE ZADZIWI KIBICÓW

Redakcja, Informacja prasowa

2015-10-12

- Może ktoś powie, że jestem nieobiektywny, ale Władimir Letr jeszcze zadziwi pozytywnie kibiców. W tak dobrej formie ja go nie widziałem - mówi Dariusz Snarski, szef stajni Wschodzący Białystok Boxing Team, współorganizujący 23 października w Białymstoku galę "BudWeld Boxing Night".

- Już wcześniej współpracował pan z Mariuszem Grabowskim, ale chyba nigdy wcześniej na taką skalę. Można spodziewać się kolejnych waszych wspólnych gal?
Dariusz Snarski:
Dwa lata temu, kiedy w tej samej hali co teraz - w Szkole Podstawowej nr 50 przy ul. Pułaskiego 96, walczyłem w rewanżu z Maciejem Zeganem, jedną z pierwszych walk zawodowych stoczył Michał Gerlecki. Obecnie to jeden z liderów grupy Mariusza Grabowskiego i za niecałe dwa tygodnie wystąpi w pojedynku wieczoru w Białymstoku. Wtedy w 2013 roku wystąpił też Damian Wrzesiński, pokonując Jewgienija Alejnika po podliczeniu punktów po trzeciej rundzie. Nasza współpraca rozwija się i na pewno będzie jeszcze owocniejsza. Jeśli inni promotorzy mogą łączyć siły, to dlaczego i my nie mielibyśmy tego zrobić. Tak wielkich nazwisk bokserów nie mamy, ale postaramy się aby każda kolejna gala była coraz lepsza i ciekawsza. Mamy ambitne plany.

- Mały jubileusz czeka mieszkającego i trenującego w Białymstoku Roberta Świerzbińskiego, który po raz dwudziesty wyjdzie na zawodowy ring.
DS:
Przez ostatni rok przegrał z Patrickiem Mendy i zremisował z Iwanem Muraszkinem, chociaż w tej walce w Pomigaczach sędziowie mogli dać zwycięstwo Robertowi. Na pewno będzie faworytem w pojedynku z Sebastianem Skrzypczyńskim, który ostatnio też miał słabszy okres, bez zwycięstwa. Tak naprawdę dla Roberta to walka o być albo nie być w boksie. Jeśli wygra, to pewnie jeszcze z rok powalczy na niezłym poziomie, bo to solidny chłopak. Gdyby jednak przegrał, trzeba zastanowić się nad definitywnym zakończeniem kariery. Świerzbiński ma niezłe umiejętności, za mało jednak wiary w siebie. To sprawia, że czasem przegrywa. Walka Roberta z Sebastianem Skrzypczyńskim o pas Międzynarodowego Mistrza Rzeczypospolitej Polski wagi średniej jest zakontraktowana na 10 rund.

- Wielu kibiców lubi walki polsko-polskie. Naprzeciw siebie staną pana zawodnik Władimir Letr i bokser z grupy Mariusza Grabowskiego Marcin Brzeski.
DS:
Może ktoś powie, że jestem nieobiektywny, ale Władimir Letr jeszcze zadziwi pozytywnie kibiców. W tak dobrej formie ja go nie widziałem odkąd wspólnie trenujemy w Białymstoku. Władimir jest innym zawodnikiem, nie będę mu pochlebiał, sami ocenicie po pojedynku, czy boksuje na innym poziomie na jakim zaczynał u mnie karierę, czy zrobił postępy. Wierzę, że kluczową role odegra w tej walce szybkość i ruchliwość mojego podopiecznego.

- Warunkami fizycznymi górował i to zdecydowanie będzie jednak Brzeski. Walka odbędzie się w wadze ciężkiej, a Letr ostatnio boksował w junior ciężkiej.
DS:
Dużo większy rywal nawet nam pasuje. O szczegółach nie powiem, bo trener Jarek Soroko będzie czytał. Po co mu ułatwiać sprawę? Włodek Letr był cztery razy Mistrzem Polski w niezłych czasach polskiego boksu amatorskiego, kiedy jeszcze w turnieju brali udział fajni bokserzy. To były takie ostatnie podrygi pięściarstwa, a mój pięściarz wtedy wygrywał. Nie twierdzę, że na 100 procent pokona Brzeskiego, który ma czym uderzyć, ale myślę, że przy równej potyczce o zwycięstwie Włodka może przesądzić jego doświadczenie i cwaniactwo ringowe. Na nogach oszuka Marcina, a praca mój będzie kluczowa.

- Andrei Hramyka stanowi zagrożenie dla Tomasza Mazura?
DS:
Białoruskich bokserów nie można skreślać i lekceważyć, o czym już przekonał kibiców Muraszkin. Wygrał z Norbertem Dąbrowskim i zremisował o czym mówiliśmy z Robertem. Hramyka przegrywa walkę za walką, w tym roku jeszcze nie boksował, ale wiem o pozytywnych zmianach u niego. Ma nowego trenera, a i jego forma ciągle zwyżkuje. Myślę, że postawi dość wysoko poprzeczkę Tomkowi i będzie dla niego najtrudniejszym rywalem. W tamtym roku Michał Żeromiński wygrał z Hramyką, ale wcale to nie była walka do jednej bramki.

- Białostockich kibiców z pewnością zaciekawi debiut Patryka Boruty, prywatnie siostrzeńca byłego pretendenta do tytułu mistrza świata Pawła Głażewskiego.
DS:
Patryk to 18-letni pięściarz z dużym potencjałem, do tej pory niewykorzystanym. W poprzednim klubie nie miał z kim sparować, a u mnie ma wszystko zapewnione, i trenera na siłowni, i ze mną pracuje nad techniką, wspólnie też tarczujemy. Na pierwszych sparingach nie miał siły walczyć przez trzy rundy, a teraz spokojnie wytrzymuje sześć. Jego rywalem w Białymstoku będzie Aliaksandr Abramenka. Dla Patryka to ciekawe wyzwanie, debiut przed własną widownią, w obecności rodziny, znajomych, kolegów.