MAŁE PIĘŚCI: REFLEKSJE TRÓJMIEJSKIE (cz. 2)

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2015-09-27

Wasza miłość do boksu zostanie dziś wystawiona na ostateczną próbę. Nastał czas poważnej refleksji nad ''Lekcją martwego języka'', drugiej części miniaturowego reportażu z wizyty w Trójmieście.

LEKCJA MARTWEGO JĘZYKA

Nonsens, przecież to jest wszystko nonsens… I absurd.

      

       Czterdziesty Festiwal Filmowy w Gdyni, sala GCF Goplana, sekcja ''Czysta klasyka''. Na ekranie arcydzieło polskiego kina, ''Lekcja martwego języka'' Janusza Majewskiego. Na widowni crème de la crème naszej kultury; między innymi sam maestro Majewski, uduchowiony Olgierd Łukaszewicz, tradycjonalista Paweł Huelle, personalistka Blanka Hasterok i megaloman Jakub Biłuński. Projekcję myśli czas zacząć.

       Oto cesarsko-królewski porucznik Kiekeritz, nieuleczalnie chory esteta, ''usiłujący nadać sens swojemu życiu w chwili rozpadu świata, w jakim się wychował''. Wokół krajobraz targanej konwulsjami Galicji. Zetknięcie nie tylko z tą dziwną, fascynującą, egzotyczną krainą, lecz i problemem gromadzenia kolekcji.

       Pytanie przede wszystkim dość zasadnicze: czy wolno (a może nawet należy) zabrać, czy tak postępując popełniamy rabunek, czy też inaczej, biorąc pod uwagę wyjątkowe okoliczności, gdyż i tak wszystko by zginęło, przepadło na zawsze, rodzaj, powiedzmy oględnie - humanitarnego obowiązku w imię ratowania dzieł sztuki, w ogóle cywilizacji i kultury wyższej w odmętach narastającego chaosu, pożaru, gwałtu?

       Ratunek przed pogruchotaniem przez tłuszczę, spaleniem, roztrzaskaniem jakimś drągiem czy deską wyrwaną z parkanu. Czasami (już później, gdy przywykł, kiedy okazje zdarzały się wciąż, powtarzały nieraz dzień po dniu) trzeba było watą, której zawsze miał w kieszeni na podorędziu pewien zapas w tym właśnie celu, ścierać ostrożnie świeże ślady krwi z ramek jakiegoś sztychu pięściarskiego, przedstawiającego Daniela Mendozę lub Toma Molineaux, znalezionego jakimś trafem niespodzianie w parku pod byle drzewem, rzuconego przez rabusia w trawę, pod płot czy pozostawionego w na pół rozwalonym, porąbanym siekierą kredensie w jadalni, w której ktoś buszował, nim go spłoszono, gdzie pożywiał się w kącie na podłodze czy na ramie okiennej i gdzie cuchnęły odchody manifestacyjnie, z plebejską pogardą tutaj właśnie pozostawione z wetkniętą w nie jakąś książką, tomem oprawnym w skórę, bokserskimi poematami Byrona czy ''Boxianą'' Egana w pierwszym londyńskim wydaniu.

Wykorzystano fragment powieści Andrzeja Kuśniewicza.

''Refleksje trójmiejskie'', cz.1 >>>