GŁOWACKI JAK ADAMEK DZIESIĘĆ LAT TEMU

Cezary Kolasa, Informacja własna

2015-08-15

To było nic innego jak wielka sensacja. Krzysztof Głowacki (25-0, 16 KO) kilka godzin temu we wspaniałym stylu pokonał wieloletniego czempiona wagi junior ciężkiej Marco Hucka (38-3-1, 26 KO), wprawiając w osłupienie kibiców boksu oraz amerykańskich dziennikarzy. Jest to wielki dzień dla polskiego pięściarstwa, nie dzieląc go wcale na amatorski czy zawodowy. Dla całego polskiego boksu. Do wielkiego zwycięstwa "Głowki" nasunęło się również kilka analogii dotyczących innego wielkiego czempiona znad Wisły.

21 maja 2005 roku podczas gali w hali United Center w Chicago 29-letni wówczas Tomasz Adamek (49-4, 29 KO), nieznany szerszej publiczności podopieczny Andrzeja Gmitruka, dostąpił zaszczytu stoczenia pojedynku o mistrzostwo świata WBC wagi półćieżkiej. Jednak oczy polskich kibiców skierowane były głównie w stronę Andrzeja Gołoty, który tego wieczoru na tej samej imprezie miał skrzyżować rękawice z Lamonem Brewsterem, czempionem WBO wagi ciężkiej. "Góral" wyszedł do ringu naprzeciw Paula Briggsa i po zażartej wojnie pokonał Australijczyka niejednogłośnie na punkty, zgarniając tytuł mistrza świata. To wtedy rozpoczęła się na dobre wielka kariera Adamka, który dołożył później pas w kategorii junior ciężkiej i spróbował swoich sił w wadze ciężkiej. Z pięściarza zupełnie nieznanego stał się gwiazdą. 

10 lat później, 14 sierpnia 2015 roku, także 29-letni Krzysztof Głowacki, podobnie jak Adamek przed starciem z Briggsem nieznany szerszej publiczności, niedoceniany, w cieniu Szpilki, Włodarczyka, Adamka, Wacha, sprawił wielką sensację i odprawił legendę kategorii cruiser, człowieka, który mógł przecież przejść do historii. Pięściarz z Wałcza jedną walką zdobył wielu fanów w USA, jego agresywny i skuteczny boks spodobał się amerykańskim dziennikarzom, którzy na Twitterze nie szczędzili "Główce" pochwał. Niektórzy stanowczo pisali, że prawdziwą walką wieczoru wczorajszej gali w Prudential Center było starcie z udziałem Głowackiego, a nie tak jak anonsowano potyczka Cunningham - Tarver.  

Teraz przed obecnie jedynym zawodowym mistrzem świata z Polski otwierają się wrota do wielkiej kariery. Potencjalne nazwiska przeciwników już się pojawiają, na czele z podstarzałym, ale legendarnym Royem Jonesem Juniorem. Krzysztof jednak już dokonał czegoś, co było dla wielu niemożliwym do zrealizowania. Zwyciężył wielkiego czempiona i w tym momencie to on będzie rozdawał karty. Miejmy nadzieje, że pójdzie śladami Adamka i jego kariera będzie opiewała w kolejne znaczące sukcesy. A sztab ludzi wokół siebie ma niezwykle profesjonalny - udowodnili, że potrafią doprowadzić polskich pięściarzy do największych sukcesów. Z jednej strony w Polsce czuwa duet Wasilewski - Babiloński, z drugiej za oceanem jest wielki Al Haymon i jego świta, którzy nie uciekają od organizowania pojedynków na terenie Stanów w kategorii cruiser, tak niepopularnej przecież w tym kraju. No i nie zapominajmy o trenerze, który walnie przyczynił się do mistrzostwa. Fiodor Łapin, wielka klasa. To ten tydzień, kiedy świętują dwaj wielcy szkoleniowcy - Łapin i Raubo. Fachowcy, których nie musimy daleko szukać - tak jak Marco Huck swojego trenera w Las Vegas...