CHAVEZ JR WYGRAŁ, ALE JESZCZE NIE ZACHWYCIŁ

Redakcja, Informacja własna

2015-07-19

Przed tym występem Julio Cesar Chavez Jr (49-2-1, 32 KO) obiecywał większy profesjonalizm i lepszą postawę w ringu. Podczas ważenia znów zachował się po amatorsku, przekraczając umówiony limit, ale już między linami zrobił swoje.

Dawny champion wagi średniej wracał po laniu z rąk Andrzeja Fonfary, a jednocześnie debiutował z Robertem Garcią w narożniku. Plan był prosty - zepchnąć mniejszego i słabszego fizycznie Marcosa Reyesa (33-3, 24 KO) na liny, a tam już ładować w niego czym się da. Mniej znany Meksykanin w pierwszej rundzie dzięki ładnej pracy nóg i ciosom prostym pozostawał jeszcze nieuchwytny, ale od drugiej zaczęła wzrastać przewaga "Cesarza". W trzeciej po kilku hakach na dół Julio poprawił również kilka razy mocnym sierpem na górę i przez moment wydawało się, że pojedynek może zakończyć się przed czasem. Gdy tylko Chavez Jr na moment stawał, Reyes szybko dochodził do głosu, lecz trzeba przyznać, że większość czasu spędził jednak uciekając po linach przed rozpędzonym rywalem.

Julio dopadł kryzys w ósmym starciu. Stanął na środku ringu, a tu brylował już jego szybszy rodak. Reyes składał swoje ciosy w dłuższe kombinacje i przy każdej akcji przynajmniej jedno uderzenie dochodziło celu. Wściekły w narożniku Garcia pobudzał swojego nowego podopiecznego. Chavez złapał drugi oddech i udanie finiszował w ostatnich minutach. Dodatkowo sędzia ukarał Reyesa w dziewiątej rundzie ostrzeżeniem za to, że po przypadkowym zderzeniu głowami rozciął Julio powiekę. Przy czym to bardziej Chavez wymusił na nim taką decyzję, niż rzeczywiście się ona należała.

Po ostatnim gongu, pomimo krótkich przebłysków Marcosa i lepszych statystyk ciosów, wątpliwości być tak naprwdę nie mogło. Sędziowie wskazali na Chaveza Jr w stosunku 96:93, 97:92 i stanowczo zbyt wysoko 98:91.