Anthony Joshua po przejściu na zawodowstwo zastopował przed czasem każdego z trzynastu dotychczasowych rywali. - Przecież to właśnie powinienem robić - mówi wciąż aktualny mistrz olimpijski wagi super ciężkiej.
- Gdybym nie nokautował zawodników tego pokroju jak dotąd, to oznaczałoby, że mam mniejsze szanse na pas mistrza świata. Przyszły mistrz powinien takich pięściarzy nokautować - kontynuował uważany za następce Władimira Kliczki potężnie zbudowany Anglik.
W kolejnym występie jego rywalem będzie Dillian Whyte (14-0, 11 KO). Obaj panowie mają zadawnione porachunki, bo gdy dopiero zaczynali boksować, spotkali się na pewnym turnieju i na punkty wygrał wówczas Whyte, mając nawet sławniejszego rodaka na deskach. Między nimi narosło ostatnio sporo złej krwi, ale na szczęście Anglia to nie Polska i tego typu potyczki są doprowadzane na czas.
- Dillian to kolejny krok w mojej karierze, ale mam dużo większe ambicje niż wygrana nad kimś takim jak on. Jedynym problemem jest fakt, że on powinien mniej gadać o mnie, a bardziej skoncentrować się na sobie. On zresztą też powinien mieć większe ambicje niż zwycięstwo nade mną. Należy zawsze patrzeć na najlepszych, a póki co nie jestem jeszcze najlepszy - kontynuował bombardier z Watford.
- Whyte nie jest dla mnie zagrożeniem - dodał Joshua.