PÓŁ WIEKU OD WIDMOWEGO CIOSU ALEGO

Tomasz Ratajczak, Opracowanie własne

2015-05-26

50 lat temu (rocznica przypadała wczoraj) doszło do jednej z najbardziej kontrowersyjnych walk w historii zawodowego boksu. 25 maja 1965 roku w mogącej pomieścić zaledwie około 4 tysiące widzów hali św. Dominika w Lewiston, w amerykańskim stanie Maine Cassius Clay, który niedawno zmienił imię na Muhammad Ali stanął do pierwszej obrony tytułu mistrza świata wszechwag wywalczonego ponad rok wcześniej. Pretendentem był mistrz, którego Ali pozbawił korony - Sonny Liston. Ich pierwsza bardzo wyrównana walka zakończyła się, gdy Liston tłumacząc się kontuzją barku nie wyszedł do siódmej rundy, jednak wzbudziło to poważne wątpliwości w środowisku bokserskim, wielu uważało, że mistrz sprzedał walkę, choć badanie lekarskie potwierdziło kontuzję. Niektórzy wskazywali na udział mafii w całym zamieszaniu. Z powodu tych kontrowersji, federacja WBA nie wyraziła zgody na rewanż, którego pragnął Ali, by rozstrzygnąć ostatecznie kto jest lepszy. "The Greatest" nic sobie z tego nie robił i stwierdził, że mistrzostwo zdobywa się i traci wyłącznie w ringu. Po drugim zwycięstwie nad Listonem rzeczywiście nie był uznawany za mistrza przez WBA, która wykreowała na czempiona Ernie Terrella. Dopiero po zwycięstwie nad nim w lutym 1967 roku Ali powrócił do łask najstarszej federacji.

Ale wróćmy do rewanżowego starcia, które trwało niewiele ponad minutę, a poświęcono mu dziesiątki artykułów i innych publikacji, liczne filmy dokumentalne, skecze kabaretowe, wreszcie film fabularny z 2008 roku. Pojedynek odbywał się w dziwnych jak na jego status warunkach, w bardzo małej sali, wypełnionej tylko w połowie, znakomicie sprzedała się za to transmisja telewizyjna. Publiczność dopingowała starego mistrza, natomiast Ali z jego pyszałkowatym stylem bycia nie był darzony sympatią. Liston, na każdym kroku wyszydzany przez rywala, pałał rządzą odwetu. Znany bywalec kasyn i pubów zaszył się w górach Kolorado, gdzie ciężko trenował do rewanżowej walki. Wchodził do ringu jako zdecydowany faworyt. Jednak pod koniec pierwszej minuty pierwszej rundy szarżujący Liston został skontrowany ciosem Alego z prawej ręki zadanym tak błyskawicznie, że trudno było go zauważyć. Stąd do dziś nie kończą się spekulacje, czy był to rzeczywiście cios, czy raczej cios widmo, a sam Liston zarobił na zakładach bukmacherskich, w porozumieniu z mafią. Na tym nie koniec kontrowersji. Gdy Liston padł na deski, co fotograf Neil Leifer uwiecznił na jednym z najsłynniejszych zdjęć w historii sportu, prowadzący walkę ringowy i zarazem były mistrz świata wagi ciężkiej Jersey Joe Walcott zupełnie stracił kontrolę nad sytuacją. Ali skakał wokół przetaczającego się po deskach ringu Listona krzycząc "wstawaj dupku!", a sędzia bezskutecznie próbował odesłać go do narożnika, jednocześnie licząc powalonego rywala, dlatego robił to zbyt wolno, gdyż według przepisów mógł rozpocząć liczenie, gdy Ali znajdzie się w neutralnym narożniku. Liston wstał gdy mówił "dziewięć", choć naprawdę upłynęło już kilkanaście sekund. Walcott wznowił walkę, ale siedzący przy ringu redaktor naczelny magazynu "The Ring" Nat Fleisher głośno protestował, krzycząc "to koniec, jest znokautowany!". Skonsternowany sędzia... zostawił pięściarzy walczących ze sobą i pobiegł na druga stronę ringu konsultować sytuację z Fleisherem, po czym wrócił, wkroczył pomiędzy Alego i Listona i ogłosił koniec walki i zwycięstwo tego pierwszego przez nokaut! Jak na trwający zaledwie minutę pojedynek, liczba kontrowersji doprawdy ogromna! I choć wątpliwości pozostają do dziś, Ali w kolejnych wielkich walkach zamknął usta krytykom udowadniając, że jest jednym z najlepszych mistrzów świata wszechwag w historii boksu. A najlepszym podsumowaniem była chyba okładka magazynu „Sports Illustrated”, który ukazał się dwa tygodnie później, z tytułem „Walka, której nie widzieliście”.