MIJA 10 LAT OD PIERWSZEJ BITWY CASTILLO Z CORRALESEM

Tomasz Ratajczak, Informacja własna

2015-05-07

Dziś mija dokładnie dziesięć lat od dnia, w którym bokserski świat był świadkiem jednej z najbardziej dramatycznych ringowych batalii - pierwszej walki Jose Luisa Castillo z Diego Corralesem. Jeśli jakimś cudem ktoś z Was jeszcze tej wojny nie widział, musi nadrobić tę zaległość jak najszybciej. Okrągła rocznica jest do tego idealną okazją. Obaj spotkali się w jednym z sanktuariów zawodowego boksu, Mandalay Bay w Las Vegas 7 maja 2005 roku, a w stawce znajdowały się pasy WBC (Corrales) i WBO (Castillo) wagi lekkiej.

O tej walce napisano już tyle (również w naszym serwisie w minionych latach), że tym razem, zamiast nadmiaru słów lepiej po prostu raz jeszcze powrócić do tamtych niezwykłych chwil, w których obaj pięściarze wspięli się na wyżyny swoich możliwości, prezentując niemal nadludzki hart ducha i wolę walki. Choć wydawało się, że Corrales będzie wykorzystywał przewagę wzrostu i zasięgu ramion, on rzucił się do wymian w półdystansie, a gdy Castillo padł na deski w siódmej rundzie, powrócił do gry by powalić swego rywala w starciu dziesiątym. Starciu, które przeszło do historii jako jedna z najbardziej elektryzujących rund. Corrales padł na deski dwukrotnie i był na skraju nokautu, gdy za drugim razem pozbierał się na "dziewięć". Zyskał cenne sekundy wypluwając ochraniacz, ale każdy kto wtedy oglądał tę walkę, postawiłby cały majątek na to, że zaraz będzie po wszystkim i Castillo wygra przed czasem. Tak się jednak nie stało, co możecie zobaczyć na załączonym video, a "Chico" przeszedł do legendy, której nie zaszkodziła nawet jego porażka przed czasem w rewanżu pięć miesięcy później. Tragiczna śmierć tego pięściarza w wypadku motocyklowym dokładnie w drugą rocznicę tej walki tylko utrwaliła jego legendarny status. Dziś wracamy do tej legendy, do pojedynku, który naprawdę zasłużył na miano Walki Stulecia. No excuse - jakby powiedział klasyk.